Wczorajszy trening z gimnastyki odbywał się na kółkach, które zdecydowanie za mną nie przepadają (ja za nimi zresztą też ;)).
Moje przedramiona nie przedstawiają się teraz zbyt korzystnie. Poobcierane...zresztą ogólnie zaczynam wyglądać jak małolat, z siniakami na kolanach. I jak tu sukienkę założyć.
Wracając do kółeczek - muszę poćwiczyć stabilizacje i całą resztę. Okazało się, że mam barki słabe (tego bym się akurat nie spodziewała), co powoduje, iż ramiona rozjeżdżają mi się na boki. Cóż trzeba będzie coś z tym zrobić, aby w przyszłości móc takie wygibasy robić jak na obrazku poniżej ;)
Ni chu, chu, nie dam się jakimś głupim kółeczkom ;)
Udało mi się wczoraj przebiec prawie 8 kilometrów w 44 minuty. Wiem, wiem, prawie robi dużą różnicę. Dążę do 10 km w 40 minut i znając swój upór osiągnę ten cel. Nie ma to tamto ;)
Za prawie trochę ponad 10 godzin trening, a za niecały miesiąc obóz pływacki. Już nie mogę się doczekać, chociaż pietra nadal mam.
marzena2015
11 lipca 2013, 15:35Na tych kółkach jest ciężej bo się ćwiczy z ciężarem własnego ciała. Nie ma lekko oni to ćwiczą godzinami na tym przez kilka lat. Akrobaci w chinach to od małego.
ewcia.1234
11 lipca 2013, 10:21Tylko czekać na bicepsy :D