...czyli spędzenie dłuższego czasu nad muszlą klozetową. Tak się kończy jedzenie na wieczór zupy pieczarkowej...nigdy więcej tego błędu nie popełnię.
Pomimo ogólnego osłabienia z treningu nie zrezygnowała, aczkolwiek nie wykonałam wszystkiego co sobie zaplanowałam na dzisiaj, ale zważywszy na sytuację czuję się usprawiedliwiona.
Ćwiczyłam z pulsometrem, więc...a może jednak przemilczę to co chciałam teraz tutaj napisać. Napiszę tylko, że były momenty w których jeszcze trochę a bym zasnęła (przy ćwiczeniach modelująco-siłowych). Na szczęście cardio mnie rozbudziło, by przy rozciąganiu znowu fala senności uderzyła ze zdwojoną siłą. Było ciekawie ;)
Na wieczór pokręciłam sobie jeszcze hula-hopem przez 40 minut i tym pozytywnym akcentem zakończyłam dzień.
Independently
30 września 2012, 10:04Jak się czujesz Kochana:*? Mam nadzieję, że odzyskujesz już siły. Dziękuję Ci za miłe słowa i wsparcie pod ostatnim wpisem :)