Już odprowadzając P., stwierdziłam, że kusi mnie Kinder Bueno. Nie, to nie był głód. Po prostu ochota na coś słodkiego. Oczywiście wracając wstąpiłam do sklepu. Na moje szczęście Kinderków nie było. Kupiłam batoniki proteinowe. W domu zjadłam obydwa. Jeszcze jednego to ja rozumiem ale dwa?! Czyste łakomstwo.
Gdzie leży problem? W mojej psychice? Chyba tak... Specjalnie bym po nie nie poszła, ale przechodząc obok, nie mogłam się oprzeć. "Chodziły za mną" - nawet myśl, że zaraz będę w domu, gdzie mogę sobie zrobić zdrową przekąskę, nic nie dała. Z doświadczenia wiem, że zjedzenie np. jabłka nic nie daje. Zjadam jabłko a pół godziny później i tak idę po coś słodkiego.
Takie napady zdarzają mi się najczęściej ok 2 godzin po śniadaniu i ok 2-3 godzin po obiedzie. Czyli "między" planowymi posiłkami.