Weekend minął bez obżarstwa i odpuszczania sobie !:)
Prócz kilku drinków nie skusiłam się ani na tłuste kiełbachy, ani na inne niezbyt sprzyjające diecie smakołyki.
Impreza skończyła się ok 2 nad ranem. Jak zwykle sprzątanie pozostało dla mnie, ale robiłam to wspólnie z przyjaciółką , więc było super wesoło i przyjemnie. Zresztą przedłużyłyśmy sobie tę nooc o jakąś godzinkę na małe ploteczki:)
Rano pobudka o 7.30 , więc cały dzień trochę przetrącona byłam. Szczególnie, że na obiad wspaniałomyślnie zaprosiłam teściów i mamę.
Też nie skusiłam się na smakowite kotleciki w panierce (które uwielbiam). Dla mnie było lightowo.
Jeden kawałek swojskiego jabłecznika, bez lukru.
Ruch dziś to tylko spacer z dziećmi, ale za to długi. Więc biorąc pod uwagę nieprzespaną noc i przedpołudnie przy garach, to i tak nieźle...
Chyba naprawdę uda się tym razem.
Endre
9 września 2013, 18:43Dzięki bardzo za wsparcie:) Wiara moja podupadła przez moje wcześniejsze niepowodzenia i brak odpowiedniej motywacji...
ellysa
9 września 2013, 10:26a czemu ma sie nie udac?mysl pozytywnie;-)))
Festuca21
8 września 2013, 21:36Pewnie że się uda, tylko nie trać wiary !