no i jestem :) już jest dobrze. "Wróciłam do siebie". To co, jak i ile jem jest związane z moją psychą dlatego to dla mnie ważne żeby trzymać kontakt ze sobą. Kiedy jestem w dobrym kontakcie z sobą łatwiej mi przychodzi trzymanie się wyznaczonego planu diety. Rozmawiam, tłumaczę, chwalę. Wiem, to brzmi irracjonalnie ale czuję się wtedy poskładana do kupy.
Dziś udało mi się pół na pół z poprawnym jedzeniem a to duża poprawa.
Śniadanie - rozpiska, II sniadanie - rozpiska, obiad - nie rozpiska ale nie był zły (kurczak na słodko-kwaśno z ryżem); potem wpadł jeszcze mały talerz zupy jarzynowej no i NIESTETY galaretka z lodami waniliowymi, przekąski nie było ale za to 2 ciastka :(, kolacja - nie rozpiska (kurczak z szynką i warzywami z sosem beszamelowym zapiekany w kruchym cieście).
Jutro ważenie i mierzenie. Będę zadowolona nawet jeśli waga od ostatniego pomiaru się nie zmieniła.
Ahnijaa
18 lipca 2014, 08:32Ależ mi ten kurczak w kruchym cieście zapachniał! Mniam, mniam! Też miałam ostatnio taki moment bycia gdzieś obok swego jestestwa. To taki frustrujący stan i dobrze jak się go pokona. Od razu inaczej się żyje, prawda? :-) To teraz samych sukcesów życzę!