Muszę się gdzieś wygadać, bo zaraz rozsadzi mnie od środka! Z rodziną faktycznie najlepiej wychodzi się tylko a zdjęciach.
Jest mi tak przykro, że aż się poryczałam jak małe dziecko.......
W tym roku, w okresie Bożego Ciała, byłam z moimi rodzicami, bratem i jego dziewczyną oraz z moimi dziećmi w górach. Rodzice sa starymi wyjadaczami ale dla nas to dopiero początek przygody. Załapaliśmy bakcyla :) I jeszcze na wyjeździe, planowaliśmy z moim bratem i jego dziewczyną, wypad w tym roku na Śnieżkę. Rozmowy ciągnęły się jeszcze długo po powrocie. Planowanie gdzie będziemy spać, gdzie jeszcze wejdziemy, jakie to koszta itd. W okolicy lipca, mój brat powiedział, że jednak nie podołają finansowo. Jakieś przejściowe większe wydatki. No cóż i tak się zdarza. Może innym razem. Było mi szkoda, bo bardzo napaliłam się na ten wyjazd ale wiadomo, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.
Dzisiaj zadzwoniłam do mojej mamy, z jakąś błahostką. I po chwili rozmowy słyszę: " Wiesz, jutro jak coś to nas nie będzie bo jedziemy z A. i A. ( mój brat i jego dziewczyna ) na Śnieżkę....... " i tu nastąpiła cała opowieść o tym, o której wyjeżdżają itd. Rozłączyłam się w którymś momencie i wybuchłam płaczem. Nawet nikt nie zapytał, czy chcę, czy mam czas w ogóle nic.... Gdybym do niej nie zadzwoniła, to powinie dowiedziałabym się po ich powrocie.........
Ja wiem, że to nic wielkiego. Świat się nie zawalił, nikt nie zachorował ale jest mi tak cholernie przykro, łzy lecą same, nie mogę się uspokoić. Jak tak można?
Jeśli w całym tekście nie ma ładu i składu, to przepraszam ale emocje robią swoje.
Życzę Wam miłego weekendu i oby NIKT ale to NIKT Wam go nie popsuł - tak jak mnie......