Żartujemy sobie z przyjaciółmi,że zawsze na weselach, pogrzebach, przy świątecznym stole lub też w trakcie jakichkolwiek innych zjazdów rodzinnych, kiedy przy poruszaniu trudnych tematów zapada taka niezręczna cisza, któraś z ciotek ze starszego pokolenia niemalże zawsze rzuci hasłem " i tak to właśnie jest" dla rozładownia atmosfery. Ja, na chwile obecną również znalazłam się w sytuacji, gdy nie za bardzo wiem ,co sensownego, ciekawego mogłabym powiedzieć... Od początku bieżącego roku los nie jest łaskawy zarówno dla mnie jak i moich bliskich. Ba, zaczynam odbierać otaczającą mnie rzeczywistość jak jakiś straszny koszmar, z którego mimo szczerych chęci i wielkiego wysiłku po prostu nie mogę się obudzić. Nic,ale to nic nie układa się po mojej myśli. Żeby tego było mało, dzieją się rzeczy, o których nawet nie śmiałabym pomyśleć...
Na początku tego roku dowiedzieliśmy się z moim ukochanym,że jego tata ma problem alkoholowy. Był to dla nas bardzo duży cios, ponieważ rodzice mojego przyszłego męża siedzą za granicą, dlatego też nie mamy z nimi bezpośredniego kontaktu na co dzień. Zaledwie krótki czas później niespodziewanie zmarł ukochany tatuś mojej przyjaciółki. Trafił do szpitala z zapaleniem płuc i tak po prostu odszedł do lepszego świata. Nikt, nawet lekarze się tego nie spodziewali. Wiecie jaki to ból, kiedy widzi się tą cholerną, rozdzierającą serce na strzępy, pustkę w oczach bliskiej osoby? Oczywiście w międzyczasie teść z teściową toczyli ze sobą wojnę i co chwila wychodziły na jaw rozmaite fakty, o których nawet nie śmielibyśmy pomyśleć. Była policja, był areszt, było pogotowie, była obdukcja, jest zakaz zbliżania się i sprawa karna. W międzyczasie poszłam do ginekologa zrobić rutynowe badanie, cytologię i USG. W związku z tym, iż z moim ukochanym planujemy niedługo po ślubie dzidziusia, postanowiłam przy okazji poprosić lekarza o badanie i pod tym kątem. Wizyta skończyła się płaczem i zgrzytaniem zębami ze strachu... okazało się bowiem,że mam mięśniaka tuż nad jajnikiem, który choć nie zagraża mojemu życiu może mieć destrukcyjny wpływ przy zachodzeniu i utrzymaniu ciąży. Ponadto mam przesuniętą macicę w lewą stronę. Kiedy już się z tego otrząsnęłam, okazało się,że u mamy mojej drugiej przyjaciółki ( narzeczonej mojego szwagra) podejrzewają nowotwór... Oczywiście temu wszystkiemu towarzyszyły telefony z bieżącymi informacjami od przyszłych teściów. Teściowa mówi jedno, teść mówi drugie. Moje kochanie zaczęło podupadać już na zdrowiu psychicznym. Komu wierzyć? Nikt nie jest bez winy. Nie chcemy być kartą przetargową... Nawet tego wesela nam się odechciało. Totalny mętlik w głowie.A dzisiaj? Dzisiaj pogotowie zabrało mamę Agatki (mojej drugiej przyjaciółki) na oddział ratunkowy, ponieważ prawdopodobnie dostała wylewu. Nie mam jeszcze większej liczby informacji, ponieważ Agacie i jej tacie w szpitalu nic więcej póki co powiedzieć nie chcą. Dzwonił też teść...
Mam już tego wszystkiego dość. Jestem taka zmęczona...
W grudniu po wielu latach zmagań z nerwicą zaczęłam w końcu psychoterapię. Chwilami jest ok, ale chwilami terapia jest dla mnie dużym obciążeniem psychicznym. Zdecydowanie jeszcze daleko mi do stabilności emocjonalnej. Nie wiem, może to los wystawia mnie na próbę? Może Bóg?
Nie należę do grona osób wierzących. Jestem raczej wyznawcą teizmu agnostycznego. Ale nieważne. W każdym razie jeszcze nigdy nie odczuwałam takiej potrzeby modlitwy... Chciałabym czuć,że ktoś nade mną czuwa, że ktoś mnie ochroni, że wszystko będzie dobrze.
W tą sobotę jedziemy z moim kochaniem, z moją mamą i z babcią mojego mężczyzny do Częstochowy. Podobno Jasna Góra to magiczne miejsce. I nawet jeżeli zmiana na lepsze po wizycie w sanktuarium , ma być wynikiem efektu placebo a nie bożej ingerencji, to i tak warto.
Bardzo Was przepraszam, ale dziś po prostu nie mam nastroju do pisania o zdrowiu, odchudzaniu, ćwiczeniach i całej reszcie. Ogarnę się i jutro wrzucę już normalnie wpis z moim menu oraz z dwoma przepisami (śniadanie oraz obiadek) a do tego będzie jakaś ciekawostka dotycząca użytego w posiłku składnika
Vegii
1 kwietnia 2016, 12:16Są rzeczy na które niestety nie mamy wpływu, a które nas przytłaczają. Fakt, dużo się u Ciebie dzieje, ale zamartwiając się im nie pomożesz. Oby wszystko było dobrze, Trzymaj się :*
roogirl
31 marca 2016, 21:39I tak to właśnie jest to klasyk :) Nawet ostatnio z bratem gadaliśmy o tym. Chyba wszędzie tak jest.
stara_panna
31 marca 2016, 18:21Czasami trzeba się wygadać, jest to jakaś forma oczyszczenia i spojrzenia na pewne kwestie z innej perspektywy. Oby wszystko dobrze się ułożyło. Trzymaj się!
Elyse30
31 marca 2016, 18:56Wiesz, tutaj jestem anonimowa, nikt nie zna mnie osobiście. W końcu mogę się wygadać. W realu natomiast... wiesz jacy bywają ludzie :( Niekiedy wystarczy iskra by rozniecić ogień plotek, pomówień, nietrafnych i bolesnych komentarzy. Jeżeli ktoś chce naskakiwać na mnie - proszę bardzo - ale kiedy rusza się moich bliskich to nóż mi się w kieszeni otwiera...
Elyse30
31 marca 2016, 18:56Bardzo dziękuję za wsparcie! :*