Witajcie,
mam nadzieję, że będziecie wyrozumiałe.. ponieważ znów mnie trochę nie było...
miałam czas bez komputera, a nie lubię pisać z telefonu...
co u mnie?
Mikołaj popsuł mi wagę...
więc nie licząc na Pana I. kupiłam sobie nową w Lidlu z 35 zł..
i jestem zadowolona - z tego co pokazała też poniekąd :D trzymam się przed 57 kg..
niestety nie zmienia to faktu, że źle się ze sobą czuję...
mam wielką oponę na brzuchu,
do tego moje obżarstwo nie dobija niestety dopiero jak jest po fakcie...
to jest jakieś chore - zjadłam np. obiad i jeszcze dobrze nie skończyłam,
a już obżeram się ciastkami, waflami, itp...
potem jest mi niedobrze... mdli mnie...
i mam wyrzuty sumienia, że robię sobie krzywdę...
chyba znalazłam powód moich napadów, które zawsze tłumaczyłam uzależnieniem...
która występuje często razem z chorobą Hashimoto...
insulinooporność - powoduje napady jedzenia...
ale spokojnie nie chce się usprawiedliwiać chorobą..
to moja wina, bo przecież dorosły człowiek jestem
i sama decyduję co wciskam do gęby..
nie jestem wstanie policzyć ile razy to sobie obiecywałam, że wezmę się za siebie..
nie pomaga nawet świadomość tego, że choroby tarczycy zaburzają metabolizm...
i często prowadzą do nadwagi... dobrze to wiem... widzę moją mamę...
powinnam dbać o siebie i cieszyć się,
że wychwyciłam swój problem z tarczycą na tyle wcześnie,
że wyglądam jak wyglądam...
nie pomaga świadomość zbliżającego się lata...
i to, że teraz chyba muszę kupić już kostium jednoczęściowy nad wodę...
miałam - wróć - mam plan
chce biegać !!!
nawet już miałam kupić buty...
ale doszłam do wniosku, że mam buty sportowe, więc bez szaleństw...
na razie odkładam temat na za chwilę, bo znów mam wymówkę...
siedzę nad papierami po nocach
i nie chce mi się wstać wcześniej z 30 min. by iść biegać...
mam nadzieję, że w końcu dziś to skończę i w końcu zamknę ten temat..
bo te zarwane noce mnie już doprowadzają to szału...
ale staram się z Mikołajem chodzić codziennie na długi spacery...
włączam endomondo i dreptam z wózkiem
do momentu gdy Pani w telefonie powie: five kilometers...
oto mój towarzysz:
w tej opcji muszę za nim nawet biegać..
w pracy fajnie... czas szybko mija...
więc nawet nie wiem kiedy muszę iść już do domu...
Miłego weekendu moje Piękne...
klaudiaankakk
23 maja 2015, 10:31chyba czas wziąć się za siebie bo tak jak mówisz tylko krzywdę sobie zrobisz. nie ma sensu, a pozniej będziesz walczyła z tym co przylazło przez to obżarstwo. 3maj się i wierzę w Ciebie :)
Ellfick
23 maja 2015, 21:11Dzięki ;)