Witajcie,
tak zaczynam od tego co jest dla mnie faktem
jestem uzależniona od wszystkiego co słodkie...
tak jestem słodyczoholiczką..
i nie nie jest mi z tym dobrze..
waga pięknie po porodzie spadała - ale do czasu... było 53 kg, a teraz 55,5kg ;/
wiadomo co za dużo to nie zdrowo.. i brzuch zaczął się uwydatniać..
nie mam nic na swoją obronę i moją głupota będzie tłumaczyć się tym,
że jestem sfrustrowana, zaniedbana, wiecznie nie wyspana, zalatana, niedotleniona
i kompletnie zastygła w życiu towarzyskim... Kocham mojego Syneczka..
ale wiadomo on zabiera cały mój czas.. a jak śpi to ja biegam po domu jak wariatka, by zrobić jak najwięcej - pranie, prasowanie, zmywanie, gotowanie, sprzątanie... etc.
i jeszcze teraz 2 razy w tygodniu będą wycieczki na rehabilitacje
ok. 25 km w jedną stronę..
i niestety czasu brak na to by pomyśleć o sobie...
a nawet czasem jak czasu trochę jest to mnie się nic nie chce..
więc chyba czas coś ze sobą zrobić.. Mikołaj powoli stabilizuje swój rozkład dnia..
ja planuję za dwa tygodnie rozszerzyć dietkę Małego o jakieś warzywka..
no i u nasz od 3 października zaczęły się zajęcia z ZUMBY na hali sportowej..
są w czwartki o 20, więc Miki już wtedy śpi.. tylko nie wiem czy się zdecyduje..
bo Tatuś kręcił nosem, że miałby na godzinę sam ze śpiącym już dzieckiem zostać..
a ja nie wiem czy będę się tam dobrze czuła, bo mieszkam tu dopiero rok
i w zasadzie znam tylko sąsiadów i znajomych Męża..
nie mam tu żadnej takiej wiecie konkretnej koleżanki z którą mogłabym chodzić..
i się waham..
jak to nie wypali to chyba będę się skupiać na długich spacerach z Mikołajem i tyle..
lub jakieś bieganie po 20 tylko już coraz zimniej jest.. hmm..
no i od poniedziałku dieta..
bo ja głupia jeszcze wczoraj wieczorem szarlotkę upiekłam..
ale jutro mamy gości więc czeka mnie jeszcze sprzątanie w domu..
więc od poniedziałku moja ukochana dieta MŻ
oraz więcej ruchu kosztem niestety domowych obowiązków..
niestety mój Mąż będzie musiał się chyba pogodzić,
bo skoro on ma obowiązki domowe w du... to ja też będę mieć..
pozytyw dzisiejszego poranka to to,
że będąc w sklepie nie kupiłam niczego słodkiego..
żadnego góralka, princessy, princpola czy pączka..
a uwierzcie mi przynosi mi ulgę schamanie jakiegoś wafla polanego mleczną czekoladą czy pączusia z róża.. nie umiem tego pohamować..
dziś jeszcze będę musiała się wybrać do sklepu później z Mikim,
bo muszę coś jutro na kolację przygotować dla gości..
moja koleżanka i szefowa w jednym z mężem i córeczką mają przyjechać..
ale pomysłu brak.. może jakieś sałatki: z tortellini czy gyros..
nie mam pomysłu... grr.... z jednej strony chce żeby przyjechali,
bo brak mi towarzystwa moich znajomych, ale z drugiej strony myślę sobie,
żeby im coś wypadło i sobie darowali, bo nie chce mi się nic szykować
i być tu mądrą..
Mąż pojechał po meble do Ikei - Besta do salonu będzie
- nasz ostatni zakup meblowy, bo będziemy mieli w zasadzie wszystko..
więc znając jego przyjedzie popołudniu..
widzę, że mu się do domu nie spieszy ostatnio..
a jutro z rana chce z kumplem na ryby pojechać pod Kędzierzyn-Koźle..
więc jak widać znów wszystko sama... hmmm...
co do pytań jak trzymać na rękach małe dziecko
to przede wszystkim zmieniać strony.. co nie jest już takie łatwe jak dziecko waży prawie 7 kg, wierci się i ma się jedną rękę trochę słabsza..
najlepiej wiadomo przodem do otoczenia,
wtedy więcej widzi i opiera plecki o rodzica,
poza tym póki maluch sam nie siedzi to dobrze trzymać go jego pupę wyżej jakby siedział w nosidełku by nie obciążać kręgosłupa..
ogólnie dużo fajnych rad mówiła ta rehabilitantka,
ale ja mam teraz jakieś zaćmienie umysłu.. notabene często mam ostatnio zaćmienie..
skleroza i do tego wieszam się zastanawiając się o co mi chodziło..
nie wiem.... masakra z tym..
uciekam do obowiązków, bo Miki już śpi godzinkę...
może zdążę jeszcze coś ogarnąć..
Miłego weekendu Kochani..
tak zaczynam od tego co jest dla mnie faktem
jestem uzależniona od wszystkiego co słodkie...
tak jestem słodyczoholiczką..
i nie nie jest mi z tym dobrze..
waga pięknie po porodzie spadała - ale do czasu... było 53 kg, a teraz 55,5kg ;/
wiadomo co za dużo to nie zdrowo.. i brzuch zaczął się uwydatniać..
nie mam nic na swoją obronę i moją głupota będzie tłumaczyć się tym,
że jestem sfrustrowana, zaniedbana, wiecznie nie wyspana, zalatana, niedotleniona
i kompletnie zastygła w życiu towarzyskim... Kocham mojego Syneczka..
ale wiadomo on zabiera cały mój czas.. a jak śpi to ja biegam po domu jak wariatka, by zrobić jak najwięcej - pranie, prasowanie, zmywanie, gotowanie, sprzątanie... etc.
i jeszcze teraz 2 razy w tygodniu będą wycieczki na rehabilitacje
ok. 25 km w jedną stronę..
i niestety czasu brak na to by pomyśleć o sobie...
a nawet czasem jak czasu trochę jest to mnie się nic nie chce..
więc chyba czas coś ze sobą zrobić.. Mikołaj powoli stabilizuje swój rozkład dnia..
ja planuję za dwa tygodnie rozszerzyć dietkę Małego o jakieś warzywka..
no i u nasz od 3 października zaczęły się zajęcia z ZUMBY na hali sportowej..
są w czwartki o 20, więc Miki już wtedy śpi.. tylko nie wiem czy się zdecyduje..
bo Tatuś kręcił nosem, że miałby na godzinę sam ze śpiącym już dzieckiem zostać..
a ja nie wiem czy będę się tam dobrze czuła, bo mieszkam tu dopiero rok
i w zasadzie znam tylko sąsiadów i znajomych Męża..
nie mam tu żadnej takiej wiecie konkretnej koleżanki z którą mogłabym chodzić..
i się waham..
jak to nie wypali to chyba będę się skupiać na długich spacerach z Mikołajem i tyle..
lub jakieś bieganie po 20 tylko już coraz zimniej jest.. hmm..
no i od poniedziałku dieta..
bo ja głupia jeszcze wczoraj wieczorem szarlotkę upiekłam..
ale jutro mamy gości więc czeka mnie jeszcze sprzątanie w domu..
więc od poniedziałku moja ukochana dieta MŻ
oraz więcej ruchu kosztem niestety domowych obowiązków..
niestety mój Mąż będzie musiał się chyba pogodzić,
bo skoro on ma obowiązki domowe w du... to ja też będę mieć..
pozytyw dzisiejszego poranka to to,
że będąc w sklepie nie kupiłam niczego słodkiego..
żadnego góralka, princessy, princpola czy pączka..
a uwierzcie mi przynosi mi ulgę schamanie jakiegoś wafla polanego mleczną czekoladą czy pączusia z róża.. nie umiem tego pohamować..
dziś jeszcze będę musiała się wybrać do sklepu później z Mikim,
bo muszę coś jutro na kolację przygotować dla gości..
moja koleżanka i szefowa w jednym z mężem i córeczką mają przyjechać..
ale pomysłu brak.. może jakieś sałatki: z tortellini czy gyros..
nie mam pomysłu... grr.... z jednej strony chce żeby przyjechali,
bo brak mi towarzystwa moich znajomych, ale z drugiej strony myślę sobie,
żeby im coś wypadło i sobie darowali, bo nie chce mi się nic szykować
i być tu mądrą..
Mąż pojechał po meble do Ikei - Besta do salonu będzie
- nasz ostatni zakup meblowy, bo będziemy mieli w zasadzie wszystko..
więc znając jego przyjedzie popołudniu..
widzę, że mu się do domu nie spieszy ostatnio..
a jutro z rana chce z kumplem na ryby pojechać pod Kędzierzyn-Koźle..
więc jak widać znów wszystko sama... hmmm...
co do pytań jak trzymać na rękach małe dziecko
to przede wszystkim zmieniać strony.. co nie jest już takie łatwe jak dziecko waży prawie 7 kg, wierci się i ma się jedną rękę trochę słabsza..
najlepiej wiadomo przodem do otoczenia,
wtedy więcej widzi i opiera plecki o rodzica,
poza tym póki maluch sam nie siedzi to dobrze trzymać go jego pupę wyżej jakby siedział w nosidełku by nie obciążać kręgosłupa..
ogólnie dużo fajnych rad mówiła ta rehabilitantka,
ale ja mam teraz jakieś zaćmienie umysłu.. notabene często mam ostatnio zaćmienie..
skleroza i do tego wieszam się zastanawiając się o co mi chodziło..
nie wiem.... masakra z tym..
uciekam do obowiązków, bo Miki już śpi godzinkę...
może zdążę jeszcze coś ogarnąć..
Miłego weekendu Kochani..
tymciazylcia
7 października 2013, 15:22Oj Słodyczoholiczko, nie Ty jedna ;) bardzo przykre jest to, że mąż Ci nie pomaga w opiece nad Młodym ... :( oboje jesteście rodzicami, a Ty biedna nawet na godzinkę sama wyskoczyć nie możesz. Ale świetnie sobie radzisz, jestem pełna podziwu! :)
Sylwunia54
6 października 2013, 21:31No to dokładnie tak jak u nas.. Mój Stasiu też wyginal się w rogalik na lewo właśnie.. My liczyliśmy sami w domu pamiętasz?! Kurcze myślisz że ta ręką to z tego powodu.. Pani neurolog na ostatniej kontroli mówiła że wszystko już dobrze.. Muszę jej na kolejnej wizycie zwrócić uwagę na te raczke ..
Sylwunia54
6 października 2013, 18:59Ehh ja też jestem słodyczoholiczką.. Słuchaj co znaczy że Miki ma jedną rękę trochę słabszą?? Bo wiesz co ja jak np podnosze Stasia i biorę go tak przodem do siebie to jego lewą rączkę musze sobie na ramie zarzucic bo zawsze gdzieś tam z tyłu mu zostaje - mam taka piłkę pzywieszoną do zyrandole i prawą rączką sięga do niej bez problemu a lewą chce sięgnąć ale mu to od razu nie wychodzi co nawet i jego troszkę denerwuje..
88sweet88
6 października 2013, 12:02Tak sie tym sprzataniem nie przejmuj,dom to nie muzeum ! Znadz czas dla siebie! Nie badzmy typowymi matkami polkami co tylko sprzataja,gotuja itd a dla siebie czasu nigdy nie maja! A ze slodyczami tez tak mialam jak zaczelam jesc to juz potem musialam w dzien w dzien bo mi tego cukru brakowalo ! Dlatego nie pozwalam sobie na slodycze!
nathalie535
6 października 2013, 09:43Ka też codziennie muszę coś słodkiego zjeść.. nie wiem czy nie mam mało magnezu czy co..hmm :))
agrataka
6 października 2013, 00:49Najważniejsze to umieć się przyznać ;p ;)
grucha81
5 października 2013, 21:44Tez jestem słodyczoholiczką:-(w salonie tez mamy Beste...ogolnie uwielbiam Ikeę...
mili80
5 października 2013, 19:21Nie Ty jedna kochana masz taki problem! Ale wybieraj to co słodkie i małokaloryczne np. lody śmietankowe, czy owocowe, żelki czy owocki (nawet susszone) buźki :*
lidianna
5 października 2013, 16:29kochana marsz na zumbę, a męża przyzwyczajaj do zostawania z małym, bo inaczej nie dasz sobie rady niedługo..
Marcela28
5 października 2013, 16:20Ehh jakbym czytała o moim mężu;P I o sobie samej też trochę. Idź na tą zumbę i zrób wreszcie coś dla siebie. Mężowi postaw twarde warunki, że wychodzisz na tą godzinę i ma się zająć małym. Koniec kropka!
Pixy.
5 października 2013, 13:33Jesteś młodą mamą i wiem, ze chciałabyś mieć wszystko na błysk w domku, ale uwierz - czasami lepiej olać sprzątanie i w zamian zrobić coś dla siebie bo się zamęczysz! I na zumbę też idź, mąż sobie poradzi:)
OnceAgain
5 października 2013, 12:52Kochana ja na Twoim miejscu poszłabym na tą zumbę. Po pierwsze wyrwiesz się na chwilkę z domu, po drugie na takich zajęciach można poznać fajne koleżanki a ich Ci w tej miejscowości brakuję, a po trzecie trochę się poruszasz i będziesz szczęśliwsza :)