Witajcie,
poczuła dziś rano ulgę...
mimo, że ktoś powie, że...
"przecież dziś poniedziałek z czego Ty się cieszysz..."?
a tak jestem nie normalna... super, że dziś poniedziałek...
miała tak pokręcony weekend... może mi ktoś powiedzieć
i przemówić do rozsądku...
w piątek wielkie sprzątanie, szaleństwo jakieś,
bo siostra od pana I. miała w nocy miała przyjechać..
człowiek się stara i w ogóle... ale powiem wam,
że jak już w końcu pojechali to chciałam krzyczeć na cały głos...
nareszcie spokój, cisza i luz...
pan I. miał w weekend 2 zmiany, więc to ja musiałam ich zabawiać
i im usługiwać.. chociaż w zasadzie ona jest utwierdzana w przekonaniu,
że ja to nie za często u niego pomieszkuje,
bo w sumie oni bardziej od papieża święci..
ale nawet palcem mi nie pomogła..
jakaś taka zniesmaczona jestem po tej wizycie...
niby wszystko ok. jest dla mnie miła..
pogadałyśmy sobie, ale wkurzyłam się bo został po nich taki bałagan..
że zamiast po tym jak wczoraj wyjechali ułożyć się w wannie
w pachnącej wodzie to ja sprzątałam...
poczułam się tak jakby w domu była trójka dzieci do 6 lat..
(faktycznie było 2 - 5 i 9 lat)
świeżo pomalowane ściany (takie odświeżanie pokoi przed ślubem) okopane..
no masakra.. wrzask krzyki i w ogóle..
i jak sobie wspomnę, że za 1,5 miesiąca ma być replay to mi się odechciewa..
cieszę się, że mieszkamy od nich 4,5 h drogi samochodem..
ok.. musiałam się wygadać...
dietkowo jest dobrze.. nie było obżarstwa.. śniadanie, obiad i kolacja...
w miedzy czasie jakieś piciu...
poczuła dziś rano ulgę...
mimo, że ktoś powie, że...
"przecież dziś poniedziałek z czego Ty się cieszysz..."?
a tak jestem nie normalna... super, że dziś poniedziałek...
miała tak pokręcony weekend... może mi ktoś powiedzieć
i przemówić do rozsądku...
w piątek wielkie sprzątanie, szaleństwo jakieś,
bo siostra od pana I. miała w nocy miała przyjechać..
człowiek się stara i w ogóle... ale powiem wam,
że jak już w końcu pojechali to chciałam krzyczeć na cały głos...
nareszcie spokój, cisza i luz...
pan I. miał w weekend 2 zmiany, więc to ja musiałam ich zabawiać
i im usługiwać.. chociaż w zasadzie ona jest utwierdzana w przekonaniu,
że ja to nie za często u niego pomieszkuje,
bo w sumie oni bardziej od papieża święci..
ale nawet palcem mi nie pomogła..
jakaś taka zniesmaczona jestem po tej wizycie...
niby wszystko ok. jest dla mnie miła..
pogadałyśmy sobie, ale wkurzyłam się bo został po nich taki bałagan..
że zamiast po tym jak wczoraj wyjechali ułożyć się w wannie
w pachnącej wodzie to ja sprzątałam...
poczułam się tak jakby w domu była trójka dzieci do 6 lat..
(faktycznie było 2 - 5 i 9 lat)
świeżo pomalowane ściany (takie odświeżanie pokoi przed ślubem) okopane..
no masakra.. wrzask krzyki i w ogóle..
i jak sobie wspomnę, że za 1,5 miesiąca ma być replay to mi się odechciewa..
cieszę się, że mieszkamy od nich 4,5 h drogi samochodem..
ok.. musiałam się wygadać...
dietkowo jest dobrze.. nie było obżarstwa.. śniadanie, obiad i kolacja...
w miedzy czasie jakieś piciu...
agatep
29 maja 2012, 11:47dobre nastawienie to polowa sukcesu:) oby tak dalej:)
OnceAgain
28 maja 2012, 12:01Dobrze że następne spotkanie 3 stopnia czeka Cię dopiero za 1,5 miecha :)
junes
28 maja 2012, 11:58ja mam dopiero za miesiac, ale juz moge myslec o prezentach, hehe ;) to pocieszające, bo kto nie lubi prezentów? :) ale jak masz daleko do urodzin, to popraw sobie humor czyms drobnym! ja sobie systematycznie poprawiam, portfel cierpi, ale coz !
OnceAgain
28 maja 2012, 11:52Możesz faktycznie ich zlać albo pokazać jak powinna wyglądać prawdziwa wizyta w gościach. Może to by zrobiło wrażenie na szwagierce? Najważniejsze że już ich nie ma i możesz spokojnie wyprzeć z pamięci ta wizytę :). Swoją drogą kurcze oni jechali tyle godzin i nawet nie pomyśleli o głupim winie? Masakra jak dla mnie. Jak bym do Ciebie jechała to na pewno coś bym Ci kupiła :)
OnceAgain
28 maja 2012, 11:36Zgadzam się z Tobą. Jeżeli bratowa przyjechała do Was to powinna szanować gospodarzy czyli po 1 okiełznać dzieci (mi np byłoby wstyd jakby moje dziecko zachowywało się jak dzikus i brudziło ściany jak jetem w gościach), po 2 nic tak nie zacieśnia więzi jak pomoc gospodyni w kuchni :) i nawet jak się nie ma chęci trzeba się chociaż spytać czy pomóc. A prezent chociaż jakiś dostałaś?
OnceAgain
28 maja 2012, 10:38Ja też się cieszę że w końcu mamy poniedziałek ale takiej masakry jak Ty na całe szczęście nie miałam. Tak więc odpocznij sobie dzisiaj troszkę :)
kate3377
28 maja 2012, 10:24Nie przepadam za takimi nalotami rodziny:/ Od razu włos mi się na głowie jeży:/
junes
28 maja 2012, 10:23no tak juz bywa w niektore weekendy :) a rodzina... męczy czasem bardziej niz wszyscy inni ;))