Dietowo dzisiaj bylo nienajgorzej. Oto co zjadlam:
I sniadanie: kromka chleba z jajecznica z dwoch jaj- 280 kcal
II sniadanie: 2 kromki chleba z pasztetem i 4 malutkie koreczki sledziowe- 280 kcal
Obiad : pieczonych ziemniakow ( z piekarnika) okolo 100 gramow i pieczona w piekarniku piers z kurczaka z tartymi byraczkami - 350 kcal
Deser : krakersy z niskoslodzonym dzemem- 300 kcal
nie wiem jeszcze co na kolacje, dotychczas wyszlo mi 1210 kcal
Z innej beczki teraz. Zapadam w jakis megalomanizm, w jakis odurzajacy letarg. Zapadam w sen pod katem kobiecosci, seksualnosci, odczuwania czegokolwiek w jakikolwiek sposob. Doslownie sama siebie przerazam. Nie chce winic mojego M za zaistniala sytuacje, ale on od roku ma problemy z bolem w okolicach intymnych i najzwyczajniej przestalismy sie kochac. NIby sam fakt braku seksu nie jest problemem, ale ja czuje ze moja kobiecosc umarla juz dawno. Mojej kobiecosci juz nie ma!
Przepraszam, ze Wam zatruwam sobotni wieczor, ale dla mnie to wyznanie to jest jak forma terapii, bo mojemu M tego powiedziec nie moge, probowalam, a potem okazalo sie ze wykrzyczal ze mamy kryzys malzenski. Nie chce juz probowac, choc mimo wszystko kocham go.
Z gory prosze o wybaczenie za tak osobiste wynaturzenia
aischad
20 kwietnia 2013, 20:28Witam, zajrzałam do Ciebie przypadkiem, a tu widzę taki wpis... Dobrze, że o tym piszesz. Kobiecość dla każdej z nas jest bardzo ważna i musisz o nią zawalczyć,przede wszystkim dla siebie. Tak przynajmniej mnie się wydaje... Seks w związku też jest bardzo ważny. Wybacz pytanie, ale próbowaliście z mężem jakoś walczyć z tym bólem?