Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Znowu...od początku.


No dobra, dobra...nie umiem schudnąć raz a porządnie. Za dużo dobrego do jedzenia na tym świecie, a ja nie lubię ćwiczyć, bo od dziecka musiałam chodzić na rehabilitację, ze względu na niepełnosprawność. Niewiele sportów jest dla mnie, niewiele z nich mnie w ogóle interesuje. Nie lubię ćwiczyć. Lubię basen, ale więcej czasu spędzam na ogarnięciu się do aktywności i do wyjścia domu, niż na pływaniu. Nie mówię, że nie wrócę na basen, bo karnet już kupiony, co innego mam robić, skoro tylko basen mnie nie wkurza, jak inne sporty?  Chciałabym pójść też na siłownie, ale nie stać mnie na trenera, a niestety sama mogę sobie krzywdę zrobić, bo nie wiem na ile mogę sobie pozwolić. Więc zostaje kochany basen i przeklęte ćwiczenia w domu, chociaż 30 min dziennie, błagam samą siebie o wytrwałość.

Czemu zaczęłam od marudzenia na sport, bo wiem, że z dietą będzie ciężko. Mam zalecenia od dietetyka z tamtego roku, mam chyba z 4 jadłospisy. Wiem, że dzięki nim schudłam z 3 kilo w tamtym roku i owszem, teraz też będę z nich korzystać, ale nie będę się jakoś tego super trzymała, nie będę liczyła kalorii, bo nie mam ochoty, nie będę ważyła jedzenia, bo nie mam na to czasu. Kilka dni pewnie będę ważyć posiłki, żeby zobaczyć rozmiar poszczególnych jego elementów, który będzie dla mnie odpowiedni, a potem mniej-więcej będę się starała jeść tyle samo, bo nie wszędzie mam okazję zważyć jedzenie, no i nie dajmy się zwariować.

Wracam i oficjalnie witam, piszę to jedząc omleta z serkiem wiejskim i dżemem, uznajmy to za start i miejmy nadzieję, że pójdzie dobrze. Spadam do pracy, pa! ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.