Kapryśne niebo nad Łodzią zmusiło nas do leniwej niedzieli w domowych pieleszach. Dokładnie mnie i najmłodszego bo najstarszy pojechał na dzialkę, a średni do babci.... Dzięki temu mialam odrobinę czasu dla siebie i choć nie było sposobności do spacerów, przynajmniej wypełniłam moje minimum aktywności (zauważywszy jednocześnie że trochę zaburzyłam zasady;))
Moja akywnośc na dziś:
- 50 brzuszków
- 50 przysiadów
- 50 motylków na uda
- 50 wspięć na palce
dodałam:
- 50 wejść na dziecięcy podest
- 20 motylków na klatkę piesiową
- 5 damskich pompek
Menu:
śniadanie - mini omlet z 1 jajka, 1/2 jabłka, 1/2 banana i ziaren slonecznika + kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru
2 śniadanie - parówka wieprzowa
obiad - 1/2 torebki ryżu, 1/2 fileta z kurczaka na parze + marchewka z groszkiem
podwieczorek - dojadłam ziemniaki po mężu i salatę z jogurtem nat ;)
kolacja - parówka
przekąska przezd snem -1/2 kalarepy
w międzyczasie kawa i kilka suszonych pomidorów (bez oliwy)
Sukcesem jest to że nie czulam żadnego glodu, klęską oczywiście regularność posiłków, a raczej jej brak czyli nierówne odstępy między posiłkami.
Kolejnym sukcesem, jest powrót do masażu bańką chińską - doszłam do wniosku, że skoro tył ud i pośladki obrywają co drugi dzień liposhockiem, przód oberwie "z bańki";)
Temat roweru umarł śmiercia naturalną, ale powróci...nie odpuszczę;)
reksio85
27 kwietnia 2015, 06:52Twoje odstępstwa od planu są czarujące :)