Hey! Miałam pisać, jak pojawią się jakieś zmiany. I są, ale na gorsze. Pojechałam na zjazd, torba jak zwykle 3/4 zajęta przez pojemniczki, nagotowałam sobie samych zdrowych rzeczy. Przyjeżdżam do domu, ważę się wczoraj i co? 66,1! Łzy stanęły mi w oczach i byłam zła na cały świat. Jak jestem zła to niestety jem. Jak do południa było dietetycznie, wszystko ładnie tak wieczorem ok. 19 oprócz serka wiejskiego, który był przewidziany w moim jadłospisie, zjadłam domowej roboty hamburgera, a za godzinę poszłam po kruche ciasteczka z czekoladą. Rezultaty? Z ciekawości weszłam dzisiaj na wagę i tam 67,4. Ostatni wynik to całkowicie moja wina, przyznaję się i wiem o tym. Jestem nieco wytrącona z równowagi, ponieważ nie czuję się napuchnięta, ani cięższa. Ciuchy również pozostają bez zmian. Mam wrażenie jakbym nadal ważyła te 65, więc mam nadzieję, że niedługo waga się unormuje i pokaże nieco sensowniejszy wynik, bo w innym wypadku wychodzi na to, że przez styczeń zamiast schudnąć, przytyłam +1kg, a tak się starałam :c Póki co jednak zmieniam pasek, bo wolę być ze sobą szczera. Nadwaga pewnie wróci, no ale trudno. Zmieniam również póki co swój cel. 60 nie przeraża mnie tak jak 56.
Do napisania!
aalejandroo
10 lutego 2016, 00:11Hej. Obserwuję Cię i Twoje poczynania od pewnego czasu, ponieważ mieszkasz niedaleko ode mnie, więc dodałam Cię do ulubionych. Podziwiam Twoją przemianę, super teraz wyglądasz, nie poddawaj się i nie załamuj rąk. Każdy ma chwile słabości :) Trzymam kciuki za Ciebie :)
echo_niczyje
10 lutego 2016, 12:12Dziękuję! Bardzo mi miło! :)
Caffettiera
3 lutego 2016, 16:31Uhh rozumiem frustrację. Ale 1 kg na + to wzrost który na pewno uda Ci się szybko zbić i potem będzie co raz lepiej :)
106days
2 lutego 2016, 14:33Kochana,głowa do góry. Wszystko jest do naprawy, musisz się tylko zmobilizowaći odnaleźć w sobie tę siłę;-)