Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zainteresowania: koszykówka, bieganie

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3477
Komentarzy: 108
Założony: 28 marca 2014
Ostatni wpis: 29 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
earned-not-given

kobieta, 32 lat, Kraków

173 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 maja 2014 , Komentarze (2)

Bardzo dawno nie pisałam, ale niestety nawał na uczelni i problemy rodzinne trochę mnie odciągnęły od komputera ;) Ale założyłam sobie dziennik, w którym zapisuję, co zjadłam każdego dnia, bo taki mały zeszyt łatwiej przy sobie zawsze mieć, niż zapisywać to tutaj.
I... O MATKO ILE JA JEM. Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy! Zawsze wiedziałam, że jem za często, ale usprawiedliwiałam się zasadą, że należy jeść często i mało. Niestety - jem często i zdecydowanie nie mało, więc w sumie nic dziwnego, że nie chudnę.
W czerwcu postanowiłam dać z siebie wszystko i zobaczyć, ile jestem w stanie osiągnąć w miesiąc rzetelnej pracy nad sylwetką. Żadnego oszukiwania, żadnego odpuszczania.
Ostatnio odpuszczam zdecydowanie za często. Ból moich kontuzji odbiera mi jakąkolwiek radość z tego, co robię i troszkę już po prostu nie daję rady i nawet nie mam ochoty z tym walczyć. Niestety - przewlekły ból wykańcza przede wszystkim psychicznie, a mi już powoli brakuje sił. Ale dzisiaj nie jest najgorzej, więc postaram się wykorzystać to maksymalnie i zaraz idę poćwiczyć :D

Dzisiaj w ogóle mam taki megaluźny dzień, nie muszę NIC konkretnego zrobić. Więc postanowiłam posprzątać, wyprać wszystko i pogotować na najbliższy tydzień! Zrobię sobie pomidorową potrawkę z kurczaka z cieciorką i cukinią, pyszna jest!!! Jakby ktoś chciał spróbować to tu jest przepis: https://vitalia.pl/id,339850069,ti... Trochę go modyfikuję na własne potrzeby, wiadomo :D

Aaaa, i przypomniało mi się, czym jeszcze pysznym muszę się wam pochwalić! Przepis nie mój, znaleziony gdzieś w internecie, ale naprawdę przypasował mi idealnie! Owsianka na budyniu waniliowym z kokosem i malinami! Wystarczy zagotować płatki ze szklanką mleka i dodać łyżkę proszku z budyniu i kokos, a potem warstwowo ułożyć owsiankę ze świeżymi malinami. Wychodzi cudo! Niestety maliny skurczybyki jeszcze są drogie, ale to były dobrze wydane pieniądze :D

Lecę szybko zobaczyć co u Was <ale mam zaległości!> a potem ćwiczyć! Miłego wieczorku wszystkim ;)

10 maja 2014 , Komentarze (4)

Mam wszystkiego dość. Chyba nigdy nie schudnę i tyle, zawsze będę gruba, brzydka i schorowana. Już teraz wydaję krocie na ortodontę (a nie zapowiada się na ściągnięcie prędko aparatu, mimo że noszę go już 4.5 roku), sporo kasy leci też na endokrynologa (niedoczynność tarczycy), doszła jeszcze ta neuralgia... Na rehabilitację wydaję 70 zł tygodniowo, ćwiczę codziennie, mam tape'y ponaklejane a i tak - jak bolało, tak boli! Nie widzę żadnego efektu. A jakby teraz tego było mało - czuję, że załapałam zapalenie rozcięgna podeszwowego. <przeklina bardzo>
Jakiś tydzień temu zaczęła mnie boleć pięta - dziwny ból, bo pięty raczej rzadko bolą. Boli w jednym konkretnym miejscu, jakbym miała kamyka w bucie (a nie mam) albo siniaka (również nie mam). Poczytałam na stronach biegowych i idealnie by się zgadzało. I dokładne miejsce bólu, i napięcie mięśni łydek, i że po bieganiu, i wszystko. Wczoraj to mnie już tak bolało, że ledwo chodziłam, naprawdę.

Martwi mnie to wszystko, bo nie dość, że kasa i zdrowie, to jeszcze waga. Problem może się wydawać trywialny, ale kurde - nie umiałam nigdy trzymać diety i moje zamiłowanie do sportu ratowało mi często dupę. Już musiałam porzucić koszykówkę i ćwiczenia siłowe, teraz jeszcze pewnie nie będę mogła biegać. Efekt? Przytyję. Może się wydawać, że to ma nikłe znaczenie wobec zdrowia o jakie walczę, ale cholera - co z moim zdrowiem psychicznym?! Lekarzom łatwo rzuca się 'proszę przestać trenować', tak jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Gdy proszę ich, żeby wyznaczyli mi chociaż COKOLWIEK, co mogę robić (nie wierzę, że jedna kontuzja - no, teraz już dwie ;p - przekreśla WSZYSTKIE dziedziny sportu), to oni wolą iść na łatwiznę i stwierdzają, że 'najlepiej nic'. I koniec. Jestem teraz tak zła i sfrustrowana, że właściwie od godziny nie zrobiłam niczego pożytecznego, siedzę na łóżku i płaczę. Tak, wiem, jeszcze nie byłam u lekarza i nic nie jest potwierdzone, ale jakąś tam minimalną wiedzę medyczną posiadam i trochę mi łatwiej odróżnić internetowe sterty śmieci od wartościowych artykułów. Najwyżej za kilka dni napiszę Wam, że się myliłam, ale cóż - MAM NADZIEJĘ, że się mylę.

Po prostu mój ból pięty przelał czarę goryczy i chyba zabrał mi nadzieję na to, że pewnego dnia obudzę się zadowolona z siebie i w pełni zdrowa i sprawna. 

Teraz na kilka dni zrobiłam sobie wyprawę do Wrocławia i było super. Mam trochę luźniejszy semestr, więc mogłam sobie na to pozwolić. Pierwszy raz to ja zajęłam się całą organizacją i taaaak się stresowałam, że coś nie wyjdzie albo że o czymś zapomniałam! Na szczęście wszystko było w porządku, odpoczęłam trochę od zwykłego i stresującego życia i to było cudowne. Cały dzień chodziłyśmy i zwiedzałyśmy, co wtedy mnie cieszyło, choć teraz już mnie nie cieszy, bo pięta mnie tak w ciągu dnia kur**sko bolała, że pewnie tylko sobie wszystko pogorszyłam, cokolwiek się tam dzieje. Więc teraz już się mniej cieszę z tego wyjazdu.

Dobra, zaczynam sama siebie wkurzać swoim pesymizmem, więc lepiej kończę i poczytam co u was.. :c

6 maja 2014 , Komentarze (8)

Dzisiaj króciutko, bo muszę się wyspać ;) Jutro, jak nie zapomnę, zrobię zdjęcia swoim rozstępom, żeby móc porównać po miesiącu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie :D

Nie wiem skąd mi dzisiaj podczas biegu wziął się w głowie szalony pomysł, żeby prześcignąć dwóch facetów. Naprawdę nie wiem. Nie w moim stylu, bo zawsze uważam, że i tak przegram, więc nie ma co się porywać z motyką na słońce, a już na pewno nie na takich facetów! Nie jakieś tam pierwsze lepsze ledwo zipiące osobniki, ale dwaj normalni, wysportowani mężczyźni. Gdy się z nimi zrównałam w głowie nagle pojawił mi się red allert 'CO JA ROBIĘ CO JA ROBIĘ'. Wycofać się nie mogłam, no bo co - rzuca baba rękawicę dwóch facetom, a potem 'a nie, sory, panowie, pomyłeczka'? Więc DAWAJ do przodu! I... wyprzedziłam! Dzięki Bogu kończyli bieg w tym samym miejscu, co ja, bo w tym tempie to ja bym długo nie pociągnęła (wyprzedzić to jedno, ale utrzymać to i nie paść po drodze ze zmęczenia to już trudniej ;p). Także duma mnie rozpiera i taka oto dumna kładę się spać, bo jestem wykończona! Dobranoc, kobitki ;) Może wcale nie taka słaba z nas płeć :D

5 maja 2014 , Komentarze (11)

Ostatnio całkiem ładnie jem, ale - jak już same pewnie zauważyłyście - nie umiem systematycznie tutaj tego wypisywać, więc chyba nawet nie będę próbować :D

Dzisiaj zdecydowanie tytuł Posiłku Dnia wędruje do sałatki z bakłażanem! Jest chyba moją najulubieńszą! :D Co prawda za każdym razem, gdy ją przyrządzam, zastanawiam się, dlaczego właściwie tak bardzo mi smakuje - nic specjalnego w niej nie ma. Otóż nieprawda! Specjalny jest... sos! Miodowy vinegret. Nie wiem, czy którakolwiek z Was go kiedykolwiek próbowała, ale jest absolutnie ge-nia-lny i ma naprawdę niepowtarzalny smak. Pasuje do większości sałatek, które robię, a z tą konkretną komponuje się wprost idealnie! :D Cała sałatka jest turboprosta - sałata, pomidorki koktajlowe, feta (ja czasem kroję sobie w kosteczkę kiri, bo mam dni, kiedy feta zupełnie mi nie podchodzi :o) i bakłażan przysmażony na patelni. Sos też skomplikowany nie jest - łyżka miodu, 3-4 łyżki oliwy z oliwek, łyżka soku z cytryny i pół ząbka czosnku (podobno jest 'opcjonalny', ale gdy raz go nie dodałam sos może i był dobry, ale to już nie było to ;). Zawsze robię sosu trochę więcej (na porcję sałatki wystarcza łyżka, może 1.5 łyżki sosu) i zostawiam sobie w lodówce i jem z sałatkami przez tydzień :D



Tak naprawdę bakłażana było tam dużo więcej (połówka małego bakłażana), ale miska za mała i gdy go wrzuciłam nie było widać innych składników - więc na potrzeby zdjęcia trochę go ograniczyłam ;)

Dodatkowo postanowiłam od dzisiaj wprowadzić walkę z rozstępami! Ze względu na moje problemy hormonalne, rozstępy zaczęły mnie nękać już w wieku 13 lat, gdy jeszcze byłam młodziutka i szczupła i czułam, że to bardzo niesprawiedliwe. Dalej tak uważam :D No nic, rozstępy zostały do dziś, ponadto zdobyły nowych kolegów i teraz cała jestem porozstępowana. Kupiłam slim extreme firmy Eveline (zdjęcie poniżej :D), bo podobno jest dobry. Może któraś z Was stosowała i mogłaby mi coś na ten temat powiedzieć? Łatwo porzucam takie postanowienia, bo na pierwsze efekty trzeba czekać 4 tygodnie i jakoś nigdy nie chce mi się wierzyć, że to w ogóle działa.

Stosowałyście? Działa naprawdę? Obyyy! Bo teraz się boję, że zdobędę wymarzoną figurę, a i tak nie będę wyglądać zadowalająco :c

30 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj pobiegałam na nowych trasach. To chyba idealny sposób na radzenie sobie ze zniechęceniem do biegania... Od dawna się tak nie cieszyłam! I nawet nie starałam się biegać szybciej, dalej...! Cieszyłam się tym, że zwiedzam nowe miejsca (trafiłam w naprawdę ładne okolice, ach!), zwalniałam, gdy gdzieś szczególnie mi się podobało i wcale nie musiałam zerkać do runtastica "ile jeszcze". No tak to ja mogę biegać! :D Miałam kiepski humor wieczorem, chciałam zakopać się w łóżku (najlepiej z chipsami), ale stwierdziłam, że wtedy mój humor ostatecznie jeszcze się pogorszy. Więc zmusiłam się. A po bieganiu? Szczęśliwa!

Dzisiaj musiałam wyjeść "resztki" z lodówki, więc właściwie początkowe posiłki identyczne jak ostatnio.
1. owsianka z bananem, połową jabłka i słonecznikiem (znowu)
2. omlet z pieczarkami (znowu), sałatka grecka (znowu)
3. zupa porowa (znowu), jabłko

Cóż, tak to bywa, jak się robi zakupy i gotuje tylko dla jednej osoby ;) Ale dzisiaj duuuże zakupy i zupełnie nowe produkty! Cieszę się już, co fajnego sobie przyrządzę :D Niestety zawaliłam, bo zapomniałam, że jutro 1 maja i dziś w sklepach po prostu pizdyliard ludzi... Nie znoszę robić zakupów w takich warunkach, każdy się przepycha, szturcha wózkiem, bije się o ostatnie smakowite kąski kurczaka... Ostatecznie nie udało mi się dostać bananów i mi smutno :c

Ale wróciłam, zjadłam grzanki z połowy bułki fitness z 1/4 kulki mozarelli, rukolą i 3 pomidorami suszonymi i od razu mi lepiej! :D Nie ma to jak urozmaicenie w jadłospisie.



Teraz idę poćwiczyć, a wieczorem impreza! Obiecuję nie pić i tańczyć jak szalona! :D

29 kwietnia 2014 , Komentarze (12)

Wczoraj rano czekała na mnie przykra niespodzianka - okazało się, że nie mam już płatków owsianych :c Na szczęście nigdzie mi się nie spieszyło rano i miałam trochę czasu, żeby pokombinować z czymś innym. Efekt? Mmmm :D

1. omlet z pieczarkami, sałatka grecka (zdjęcie poniżej)
2. serek wiejski z pieczarkami (jak widać ostatnio pieczarki u mnie królują :D no cóż, nakupiłam, to ktoś to musi zjeść ;) a jeszcze mi zostało!)
3. zupa porowa (tym razem bez ciecierzycy :c)
4. kromka chleba z serkiem Almette i miodem
5. zupa - jak ja to mówię - kurczakowa ;) chciałam wrzucić zdjęcie, ale wyszła dosyć nieatrakcyjnie i nie zasłużyła na to, żeby ktoś ją widział w takim smutnym stanie, bo jest pyyyyyszna! ;)



Niestety wczoraj zabrakło czasu na ćwiczenia poza rehabilitacyjnymi, dzisiaj swoją porcję rehab odwaliłam rano, więc wieczorkiem z pewnością znajdę czas na jakiś krótki bieg czy coś ;) Zobaczymy, na co będzie ochota!

27 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Słabo coś u mnie z regularnością wizyt na vitalii, ale ostatnio nie chciało mi się NIC i nie miałam ochoty patrzeć na wpisy ludzi, którym się chce i którzy robią, i którzy potrafią, gdy ja nie potrafię. Być może zmotywowałoby mnie to do ruszenia tyłka, ale nie miałam nawet ochoty się motywować.

Na szczęście już jest w porządku :D Tłumaczę sobie, że każdy czasem miewa gorsze dni, choć już zaczyna mnie niepokoić, że moje gorsze dni przypadają ostatnimi czasy tak często.

Wczoraj pobiegane, ale generalnie kiepsko u mnie ze znalezieniem czasu na "normalną" aktywność fizyczną, bo ćwiczenia rehabilitacyjne pożerają ponad godzinę dziennie i czasem ciężko jest wygospodarować jeszcze więcej czasu.



Dzisiaj spacer, rehabilitacja (ofc) i - krótki, bo krótki, ale intensywny - madness workout (mój ukochany! Jak ktoś lubi się porządnie zmęczyć w krótkim czasie - polecam!)



Jako że nie mogłam spać w nocy, a nie musiałam nastawiać budzika, wstałam dzisiaj koło południa (o zgrozo). Dlatego zmieściły mi się tylko 4 posiłki (poza tym jak jadłam drugie śniadanie, byłam dziwnie w cholerę głodna i zjadłam tak dużo, że musiałam sobie zrobić dłuższą przerwę przed obiadem :D).
1. owsianka z bananem i 1/2 jabłka, żurawiną, słonecznikiem
2. jajecznica z 2 jajek z pieczarkami, pomidorki koktajlowe, 2 kromki chleba, gruszka, pół jabłka (poszalałam)
3. zupa porowa
4. sałatka grecka, jogurt bananowy

No to teraz lecę ponadrabiać zaległości w waszych pamiętnikach i nyny. Dobranoc ;)

14 kwietnia 2014 , Komentarze (12)

Do pełnego fotomenu to mi jeszcze daleko, ale i tak jest progres! Zrobiłam zdjęcie obiadku :D Jakoś nie pamiętam nigdy, żeby zrobić zdjęcie przed jedzeniem... Poza tym nie zawsze wygląda na tyle ładnie, że nadaje się do fotografowania i wrzucania tego gdziekolwiek.

Szału nie było - 80g piersi z kurczaka, 1/3 torebki ryżu brązowego z sosem sojowym i sałatka grecka (tak, wiem - pomidor + ogórek, zabiłam wit. C, ale było pyyyszne! :D). Jakoś nie miałam ani weny, ani czasu bawić się w skomplikowane obiady, a kurczaczka zawsze chętnie wszamię  <3 Do tego pół szklanki świeżego soku z pomarańczy (wolałabym wodę, ale coś z tym sokiem trzeba było zrobić ;p).




Jednym z moich największych problemów jest to, że UWIELBIAM oglądać telewizję, jedząc. Nawet nie chodzi o podjadanie przed tv, tylko w drugą stronę - jest posiłek, musi być i serial. Jakoś tak nudzi mi się, jak nic nie robię poza jedzeniem. Trzeba się tego oduczyć! Także od jutra (bo dzisiaj już przepadło) zamierzam całkowicie poświęcać się JEDZENIU podczas posiłków! Gdzieś znalazłam idealny obrazek, wydrukuję go sobie i powieszę w kuchni, żeby nie zapominać!!! A, no i może spróbuję jednak nie jeść w łóżku... ;( Zaczynamy MINDFUL EATING! :D

14 kwietnia 2014 , Komentarze (9)

Ostatnio poszukuję jakiegoś niesłodkiego ale dobrego koktajlu. Chciałabym polubić jakieś warzywne, ale sama nie mam pomysłu, co by tu zmiksować, żeby dobrze wyszło.
Znalazłam przepis na pomidorowy koktajl z tuńczykiem, ale jakoś nie byłam w stanie tego wymieszać, mimo że zachwalali że cudowny, wspaniały i uzależniający jak chipsy! Jasne.
Na szczęście (przynajmniej na początku tak pomyślałam) zamiast tuńczyka można było użyć sera feta. OK! 
Pełna entuzjazmu zrobiłam ten cud-miód koktajl, zadowolona z siebie wzięłam pierwszy łyk... i omal go nie wyplułam z powrotem. Ohydztwo.
Na szczęście udało mi się go "przerobić" na zupę pomidorową i muszę przyznać - przepyszna! Jak ktoś chce uniknąć zagęszczania pomidorówki śmietaną - polecam fetę :D

Nowa bluzka - rozmiar M hahaHA! Niby nic a cieszy (tak naprawdę zrobiła mi humor na cały dzień :D)

9 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Dzisiaj wizyta u ortopedy, na szczęście okazało się, że wolno mi pływać, a wręcz jest to wskazane! Tyle dobrze! Uwielbiam pływać, ale od dłuższego czasu nie byłam na basenie, gdyż bałam się, że tylko pogorszy to moje problemy. A jednak okazuje się, że pomoże je wyleczyć ;) A przy okazji powinno świetnie wpłynąć na moją sylwetkę, więc już z radości zacieram rączki! :D Jak tylko wrócę od Krakowa od razu lecę kupić jakiś karnet!

Koszykówkę niestety muszę sobie na razie odpuścić :c Co prawda tekstem "poważna pani doktor i tak nie powinna grać w koszykówkę" ortopeda zdobył sobie u mnie olbrzymiego minusa, ale w sumie jest jedynym specjalistą, który postanowił wyleczyć przyczynę moich dolegliwości, a nie tylko objawy, więc i tak go uwielbiam <3


Także dzień na plus (olbrzymi stres ściągnięty z barków :D)
Weszłam tylko na chwilkę, na dniach postaram się wrzucić jakieś fotomenu i pochwalić się w końcu, co takiego dobrego sobie zjadam (ostatnio zbyt wiele tego dobrego ;)). W ogóle chyba muszę sobie narzucić jakieś bardziej ścisłe reguły, bo już za 1.5 tygodnia święta i jak się na dobre rozbestwię, to nigdy nie wrócę na ścieżkę prawidłowego żywienia ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.