Słabo coś u mnie z regularnością wizyt na vitalii, ale ostatnio nie chciało mi się NIC i nie miałam ochoty patrzeć na wpisy ludzi, którym się chce i którzy robią, i którzy potrafią, gdy ja nie potrafię. Być może zmotywowałoby mnie to do ruszenia tyłka, ale nie miałam nawet ochoty się motywować.
Na szczęście już jest w porządku :D Tłumaczę sobie, że każdy czasem miewa gorsze dni, choć już zaczyna mnie niepokoić, że moje gorsze dni przypadają ostatnimi czasy tak często.
Wczoraj pobiegane, ale generalnie kiepsko u mnie ze znalezieniem czasu na "normalną" aktywność fizyczną, bo ćwiczenia rehabilitacyjne pożerają ponad godzinę dziennie i czasem ciężko jest wygospodarować jeszcze więcej czasu.
Dzisiaj spacer, rehabilitacja (ofc) i - krótki, bo krótki, ale intensywny - madness workout (mój ukochany! Jak ktoś lubi się porządnie zmęczyć w krótkim czasie - polecam!)
Jako że nie mogłam spać w nocy, a nie musiałam nastawiać budzika, wstałam dzisiaj koło południa (o zgrozo). Dlatego zmieściły mi się tylko 4 posiłki (poza tym jak jadłam drugie śniadanie, byłam dziwnie w cholerę głodna i zjadłam tak dużo, że musiałam sobie zrobić dłuższą przerwę przed obiadem :D).
1. owsianka z bananem i 1/2 jabłka, żurawiną, słonecznikiem
2. jajecznica z 2 jajek z pieczarkami, pomidorki koktajlowe, 2 kromki chleba, gruszka, pół jabłka (poszalałam)
3. zupa porowa
4. sałatka grecka, jogurt bananowy
No to teraz lecę ponadrabiać zaległości w waszych pamiętnikach i nyny. Dobranoc ;)
UlaSB
28 kwietnia 2014, 16:26Nie bój się, nie tylko Tobie zdarzają się takie dni... :) Mnie też ostatnio cholera bierze i nie wiem, skąd właściwie biorę siłę do dalszej walki... I czasem mam takie dni, że najchętniej bym je przespała i w ogóle nie ruszała tyłka. Na szczęście nie mam nigdy ochoty zarzucić diety, chyba za długo walcze, żeby teraz się poddać :)
earned-not-given
29 kwietnia 2014, 10:41własnie ja prędzej rzucam dietę niż ćwieczenia, ale cóż - lata przyzwyczajeń... ale też się nie poddam! nie tym razem ;)
UlaSB
29 kwietnia 2014, 11:03I tak trzymać!