Witajcie,
postanowiłam, że będę pisać co kilka dni, zbiorczo - V. jednak pochłania masę czasu, którego potem brakuje na ćwiczenia czy przygotowywanie posiłków. W ogóle ograniczam siedzenie przed komputerem. Chcę wreszcie pokonać ten zastój i zobaczyć 8 na wadze.
W czwartek po raz pierwszy od siedmiu lat (tak, tak...niestety, życie mnie dorwało i użarło mi kawał czasu) wybrałam się do klubu fitness. Opory miałam ogromne - bo oczywiście kobieta, żeby pójść na fitness i się ludziom pokazać, musi najpierw schudnąć, no bo jak tu się pokazać w szatni, bo ręcznik może się okazać za mały, bo tam same laski będą, bo tu i ówdzie za bardzo podksakuje, a stanika odpowiedniego kupić się nie da, bo rozmiarówka jakaś taka wszędzie malutka..... he, he.... Sceny jak z Bridget Jones... ;)) Brakowało mi odrobinkę motywacji, którą dała mi koleżanka i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Veni, vidi, vici ;))) Waga w dół 0.3 kg - malusieński sukcesik.
Najśmieszniejsze jest to, że ja wcale nie postrzegam siebie jako grubasa. Wciąż pamiętam, jak to było kiedy ważyłam 53 kg i czułam się fantastycznie w swojej skórze. Co się stało po drodze, jak ja mogłam się tak pogubić? Jednak jak sobie popatrzyłam na inne osoby na sali, stwierdziłam, że nie jest tak źle. A moje kochane ciałko przecież pamięta czasy, kiedy biegałam na fintess kilka razy w tygodniu. Jednak jedno spojrzenie w lustro i zimny prysznic - zobaczyłam jakiegoś fioletowego miśka, który stara się naśladować ruchy prowadzącego (młodego i przystojnego, a jakże mogłoby być inaczej, ehhh). Przejmowałam się 5 minut, potem było mi już wszystko jedno. Zajęcia (salsation) okazały się fajne, spociłam się jak mysz i wyszłam z postanowieniem powrotu.
Ale koleżanka wymiękła i chyba mnie zostawi z tym fantem samą. Szkoda, ale trudno - tyle razy, ile liczyłam, że będę ćwiczyć, biegać czy choćby spacerować z kimś - tyle razy zamiary kończyły się porażką, więc działam sama, determinacji mi nie brak, a jak się ktoś przyłączy to ok. Kondycja coraz lepsza, choć dużo zostało do zrobienia.
Ale gdzie ja mam kupić stanik sportowy w moim rozmiarze??!!!
Jutro jadę do Decathlonu po jakieś sensowniejsze ciuszki, bo w tych obszernych spodniach i koszulce czułam się jak barchanowy pompon. No trochę seksapilu sobie trzeba dodać!!!
Wieczorem piling i balsam i rano udało mi się zaspać do pracy - zero problemów ze snem ;)) Na szczęście mi się upiekło.
Wczoraj ćwiczenia programowe z V., i oczywiście masażo-balsam.
Dzisiaj na wieczór ćwiczenia KFO w planie.
Dieta ok. Cukier i słodycze w ilościach śladowych :)
Dzisiejsza sobota jest pierwszą od wielu tygodni, kiedy wreszcie mogę zrealizować swoje plany, bo nic mnie nie goni, nigdzie nie muszę jechać. Nawet wstałam wcześnie i na głodniaczka pojechałam na badania. Glukozy nie udało się zrobić, bo sporo osób też wstało dzisiaj wcześnie ;) (dwie godziny czekania po spożyciu mega słodkiego ulepku na pusty żołądek - obrzydlistwo) - może za tydzień będzie mniej ludzi i uda mi się załapać - o jak ja tęsknię za tą słodyczą ...brrr, ale może tak się zasłodzę, że odechce mi się czekoladek na jakiś miesiąc.
Wyniki dzisiaj wieczorem - mam nadzieję, że wreszcie pokażą się lepsze cyferki. Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.
Udanego weekendu :))
iw-nowa
29 listopada 2015, 16:27Zakupy i wygląd zgodny z naszym samopoczuciem to podstawowa sprawa. A Vi faktycznie czasem zajmuje b. dużo czasu, a przecież trzeba i gotować i sprzątać, i ćwiczyć! :)))
in-ka
18 listopada 2015, 06:58Super, tak trzymaj :)
e1272
26 listopada 2015, 12:36Dziękuję bardzo. Pozdrowienia :))
ellysa
17 listopada 2015, 13:12ja tez zaczynam dzialac,bo waga robi mi co rusz psikusy,pozdr:)
e1272
18 listopada 2015, 11:32Super! Jesteśmy razem :)) Powodzenia!
Idealnawaga1
15 listopada 2015, 10:42Normalnie aż ja naładowałam się pozytywną energią czytając Two wpis...działamy działamy...pokażmy światu na co nas stać :) Trzymaj się Kochana!
e1272
15 listopada 2015, 17:36:)) Działamy, działąmy i wyniki przyjdą, bo nie mają innego wyjścia ;))
megiagnes
14 listopada 2015, 15:50Super podejście.powodzenia :)
e1272
15 listopada 2015, 17:35Dziękuję bardzo :) Z taką motywacją i wsparciem musi się udać ;)
Holly77
14 listopada 2015, 15:06Gratuluję fitnesu! Walczymy Kochana! Buźka :)
e1272
15 listopada 2015, 17:34Dziękuję. Walczymy, walczymy ;))
barbra1976
14 listopada 2015, 14:33:) fajnei ze rusza. ja mialam tydzien przerwy w plankach i od wczoraj znow je cisne. znow do oporu. nigdy nie liczylam na kogos coby cwiczyc. biegalam, sie do mnie podczepiano, maszerowalam, to samo. teraz tez sama ujezdzam rower i czasem ktos ze mna. losiowy cos mruczy ze kupi se rower. ooo, jak by to bylo super:)
e1272
15 listopada 2015, 17:31Super. Najważniejsze to się nie poddawać. Planki nie są dla mnie, ale trzymam za Ciebie kciuki :)
barbra1976
15 listopada 2015, 17:59Z ruchem to ja nawet nie musze się nie poddawac, bez tego nie żyje. A planki... Wqwiaja a później mniej ;)ja je cisne co lubię czuć moc
wiosna1956
14 listopada 2015, 13:43pozdrawiam serdecznie , ćwicz dalej !!!
e1272
15 listopada 2015, 17:30Dziękuję bardzo za motywację :)