No wreszcie chwila, żeby usiąść i coś napisać.
Poranek z rytuałami tybetańskimi - na razie po 3 powtórzenia - bardzo spokojnie, ale do 21 i tak dotrę. To będzie taki przerywnik między bardziej intensywnymi dniami ćwiczeń.
Nie wiem, czy to zasługa pogody - trochę chłodno, ale w sumie przyjemnie, ale czuję się mega dobrze, trochę oczy bolą, bo gapiłam się na film do późna.
Odstawiam kawę. W ciągu ostatnich 5 dni dwie kawy - to sukces! W szafce czeka kawa z topinamburu jako zamiennik, ale jakoś nie mam jeszcze na nią ochoty.... może dzisiaj spróbuję, co to za specjał.
Moje ulubione spodnie noszę już z paskiem. Dzisiaj znowu zapięłam na dziurkę dalej :))))) (czy można zgubić spodnie ??? - no może po pijaku, ale podciąganie spodni i tak nie jest za bardzo eleganckie - czas chyba na jakiś shopping). Czuję się taka lekka i szczupła - szkoda, że lustro ma inne zdanie.... ono nie ma uczuć - co za b*i*t*c*h*!!!!! No naprawdę zero empatiii...;)
Miłego dzionka :)
Karampuk
8 września 2015, 18:57lustro cie motywuje :-)
e1272
8 września 2015, 23:05oj tak, tak - najbardziej, kiedy jestem w przymierzalni w sklepie ;) Na szczęście żadnej śniezki mi nie pokazuje i nie gada głupot ;)