Przepraszam za krótką nieobecność. W sumie nic się u mnie nie zmieniło- dalej walczę z jedzeniem i czasem.
Jestem już po śniadaniu. Miałam dzisiaj makaron "smażony" na wodzie z jajkiem i dwoma plasterkami szynki. Na proporcje 250 g makaronu suchego+ 4 jajka+ 2 plasterki polędwicy łososiowej, zostało mi jeszcze na jedną porcję, czyli nie krzyczeć, że za dużo tego wszystkiego, bo starczy mi na trzy posiłki :P
Na drugie śniadanie będę miała koktajl z banana, sałaty masłowej, pomarańczy, cytryny i grapefruita.
Nie wiem jeszcze co na posiłek o 11. Może jakąś bułkę? Zobaczymy. Powinnam w sumie wychodzić z domu do pracy już "zaopatrzona" w jedzenie, ale że jestem gapa- zapomniałam sobie przygotować. Nawet nie mam z czego zrobić sobie jedzenia teraz, bo zwyczajnie nie kupuję produktów nad wyrost, bo kończy się to zjedzeniem wszystkiego od razu.
Dzisiaj mam do pracy na 7. Muszę przejść przez całe miasto, ale ja tam lubię spacery :)
Zastanawiam się nad laminowaniem włosów. Mam strasznie zniszczone kudły po rozjaśnianiu i farbowaniu na rudy (naturalnie mam ciemny brąz, do którego zresztą wróciłam gdzieś na początku wakacji). Nie to, że się puszą, ale kiedyś wstawiając swoje zdjęcie z pytaniem o wagę dziewczyny głównie się skupiały na włosach. Że strasznie zniszczone itp itd. Fryzjerka mi powiedziała natomiast, że jak na to, co z nimi robiłam są w stanie idealnym :)
Spóźnia mi się okres. Tzn.. Nie wiem już sama. Jednego wieczora podczas kąpieli zauważyłam trochę.. śluzu z krwią. Ale nic więcej się nie pojawiło. A muszę powiedzieć, że PMS jest u mnie bardzo, ale to bardzo zaawansowany. To taki mały, wkurwiający potworek, który w najmniej oczekiwanym momencie podbiega i kopie w brzuch z całej siły. O. I do tego ta chęć na czekoladę i seks i ciasteczka i seks w ciasteczkach.. Chyba większość to zna ;)
Ok, lecę do pracy..
Pa :)