W walce z wagą nie lubimy być samotni, a i ja chciałam skorzystać z fachowej pomocy, zatem postanowiłam - idę (idziemy, bo z mężem) do dietetyka.
Dieta małżeńska, przepisy te same, moje gramatury po prawej, męża po lewej. Jedno gotowanie, jedne zakupy. I jeszcze dietetyczka z tych ogarniętych, żadne 3/4 otwartej fety nie zostawało w lodówce.
No i tak 3 miesiące chodziliśmy, teraz przerwa, bo pani dietetyk udaje się na urlop macierzyński - musimy wytrzymać bez niej do jesieni :(
Postępy były piękne, aż się chcę pochwalić:
data 23.03 --> 29.06
Masa ciała 75.1 --> 67.5 kg
BMI 30.1 --> 27
tłuszcz ogółem (%) 40.6 --> 36.4 %
tłuszcz korpus, nogi, ręce - wszystko spadło poniżej 40%, waha się teraz pomiędzy 33.9 a 39.3 (wcześniej ekstrema 43.4 i 38.5).
punkty za talię (otyłość brzuszna) z 7 na 5.5 :)
Oby tak dalej, bo jeszcze ostatniego słowa nie powiedziałam :)
new_balance
8 lipca 2018, 23:23Super :) Na prawdę świetne wyniki!
Caffettiera
3 lipca 2018, 18:17Piękny wynik!! Skoro tak super wam szło to te kilka miesięcy chyba dacie bez niej radę, a jak wróci to się pochwalicie ile jeszcze straciliście :)