Generalnie dotąd diety się raczej trzymałam, ale w ten weekend wszystko poszło w diabły. W sobotę jechaliśmy na grilla. Ja kupiłam butelkę wody, żeby nie pić coca coli itd. Zjeść postanowiłam tylko drób, do tego jakąś zieleninę. Znajomi są z tych, co ZAWSZE się spóźniają, nie ważne, czy organizują, czy przychodzą jako goście (swoją drogą niemiłosiernie mnie to wku......). Niemal godzinę po wyznaczonym "starcie" imprezy grill nadal jeszcze rozpałki nawet nie widział... Potem standardowe problemy, bo najpierw się palić nie chce, a potem płomień za duży. Jak już jedzenie podano, to byłam taka głodna, że wmiotłam wszystko, co w zasięgu ręki było. Ale przynajmniej coca coli nie wypiłam ;)
Wieczorem Polacy przegrali w siatkówkę, więc z tej okazji inni znajomi wpadli do nas na piwko (z piwkiem dla gospodarzy). Już mi było trochę wszystko jedno po tym grillu. A potem rano, na kacu, to się zachciało węglowodanów i tłuszczy, aj jaj jaj jaj...... Tyle w tym dobrego, że NIE wysłałam męża do MC Donaldsa, jak to kiedyś mieliśmy w zwyczaju przy okazji kaca. Ale i tak powinnam dostać lanie :/ Przykro mi, bo sama siebie zawiodłam :(
Ale dziś wracam do planu, wieczorem poćwiczę, to może chociaż część weekendu pójdzie w zapomnienie. Teraz to mogę jedynie robić wymachy ramion przy biurku ;)
angelisia69
20 lipca 2015, 13:47oj tam stalo sie i tyle,dzis juz sprostowanie i powrot do dietki.W 1 weekend nie przytyjesz ;-) oby kazdy taki nie byl.Powodzonka
Pokerusia
20 lipca 2015, 13:24hehe u mnie to samo, weekend zawalony na całego:/ ale już dzis od rana bardzo grzecznie:) Powodzenia!
laganas
20 lipca 2015, 10:58drosera u mnie to samo. Alkohol, węgle , niby jakos dużo nie zjadłam bo ominełam fast foody ale pieczywo ktorego normalnie nie jem wpadło .......