Ponieważ częściowo pracuję w domu, mam co któryś dzień szansę poćwiczyć rano. Mąż w pracy, młody w przedszkolu, a mamusia wygibasy na dywanie. Dzisiaj chyba jednak przesadziłam. Coś źle kliknęłam w KFO i zrobiłam trening zaawansowany, "sexi dół" czy jakoś tak. O jaaa!.. Nawet po Jillian się tak nie czołgam. Polecam ambitnym, dla mnie jeszcze zbyt wymagające, już czuję zakwasy, więc pewnie jutro nie będę mogła chodzić. Wczoraj zrobiłam ripped in 30 /JM/ lvl 2, dziś ten sexi dół, no chyba mogę wybaczyć sobie weekendowe obżarstwo/opijstwo. Oby takie działanie nie stało się regułą.
A po ćwiczeniach zauważam, że krok już jakby bardziej sprężysty, pośladki jakby mniej pofałdowane :P. Jeszcze z miesiąc i wrzucę foty porównawcze, teraz na to za wcześnie. Przez te ćwiczenia na wadze nie widzę postępów, ale każdego dnia sobie tłumaczę: centymetr najpierw, potem waga.
Sama ze sobą czuję się lepiej, jestem bardziej uśmiechnięta, wyprostowana (brzuch już tak do przodu nie wystaje ;)). Pod moim domem grupa z 30 robotników remontuje ulicę, jak dzisiaj szłam do auta ze 100 metrów, to co drugi się za mną oglądał. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest mój cel i priorytet, ale to tak miło, kiedy się tyle wysiłku już włożyło w cały proces odchudzania :)
Pozdrawiam Was! Jadę po dziecię do przedszkola. Znów muszę iść do auta, a robotnicy wciąż pracują... ;)))
Vitalia713
21 lipca 2015, 15:36Są wakacje, a ty do przedszkola jedziesz :)