Zaczęłam na serio ćwiczyć. Na szczęście chwilowo mam ku temu okazję, bo do pracy na późniejszą godzinę, albo w domu pracuję... Fajnie.
Dziś zaczęłam dzień ćwiczeniami:
- 30 days ripped in/Jillian Michaels - dzień 1
- deska plank - 40 s.
Zlałam się potem, jeszcze do tego na dworze taka parówa, że człowiek od samego siedzenia się poci. Chciałabym jeszcze dziś zrobić streching, ale obawiam się, że nie będę miała już kiedy - dziecko zaraz wraca z przedszkola.
Na wadze więcej, bo @ nadchodzi, staram się tym nie przejmować.. Kilka dni i znowu wróci do normy, co nie?
drosera85
6 lipca 2015, 17:16No mój chyba jeszcze zbyt mały, żeby to pojąć - 14mcy. W zasadzie nie przedszkolak, a "żłobkarz" ;) Potrafi się sam zająć sobą, ale jak tylko zobaczy laptopa (a ćwiczę przy laptopie) to jest szaaaaał. Może z czasem, chwilowo muszę korzystać z jego nieobecności ;)
angelisia69
6 lipca 2015, 16:52no i super ze zaczelas cwiczyc,pomimo masakry na dworze :P a wczym ci dziecko przeszkadza?Moj syn od malego ustawiony ze "mama cwiczaca" i nie przeszkadza albo cwiczy ze mna,grunt to wprowadzic mu te nawyki i nie bedziesz musiala szukac wymowek ze "dziecko" Powodzonka