dziewczyny.... mam załamanie.
i jesteście jedynymi osobami, którym mogę się wygadać...
Jestem na życiowym zakręcie (inni mają gorzej, wiem - ale to kolejny problem. ciągle porównuję się z innymi).
Nie mam pomysłu na swoje życie. Mam 21 lat, mam toksyczną rodzinę, przez którą mam problemy ze sobą. Poszłam na studia których nie chciałam (pomimo, że są przyszłościowe) tylko dlatego, że chłopak mi kazał... Manipulował mną. Wiedział, jak ważna jest dla mnie rodzina i jak boli mnie to, że ja sama nie mam normalnych relacji z krewnymi. Owinął mnie wokół palca obiecując normalne warunki u niego.
Od roku już z nim nie jestem, ale rok na tych studiach zniszczył mnie psychicznie. Zapuściłam się z czytaniem, z serialami. Nie robiłam nic dla siebie. Leżałam i płakałam, tocząc się od kolokwium do kolokwium, od sesji do sesji. Wszystko zdałam, ale rzuciłam tym.
Z braku laku zapisałam się na inne studia, zgodne z moją pasją - dietetyka. I tak cholernie się boję... Moi znajomi są tacy odpowiedzialni, chcą być menadżerami, szefami, kwalifikują się, studiują różne kierunki typu ekonomia, zarządzanie. A ja siebie w takim czymś nie widzę.
Widzę w siebie w szkole. Jako Panią Nauczyciel. Autorytet młodego pokolenia, ktoś kto pokaże im drogę. Ktoś, kto z pasją przekażę im wiedzę pełną ciekawostek. Ktoś, komu będą mogli zaufać i kogo będą wspominać po latach.
Albo widzę siebie w klinice, w wygodnym fotelu, gdzie po drugiej stronie biurka znajduje się wyczerpana i nieświadoma osoba, której na spokojnie tłumaczę wszelakie zasady racjonalnego żywienia, którą wpieram i dodaję otuchy. Do której szeroko się uśmiecham, a pod konie wizyty wołam "wierzę w Panią!". Którą przyjmuję po raz kolejny, słysząc szczere "dziękuję, udało się". Bym mogła poczuć dumę i zmieniać życia innych na lepsze. Tak właśnie siebie widzę.
Ale to grono osób, które powtarza, że dietetyk to zawód bez przyszłości. Ze to wylęgarnia bezrobotnych. Ze i tak skończę na kasie, bo każdy dietę będzie potrafił sam sobie ułożyć.
Tak bardzo się boję, że mogłam nie rzucać tamych przyszłościowych studiów. Ale przez nie chciałam się zabić. Płakałam po nocach nienawidząc siebie i swojego życia. Straciłam wszystkich znajomych. Stałam się kimś, kogo nienawidzę.
Jestem strasznie samotna, nie mam kogoś, komu mogłabym się wygadać. Nie wiem, czy idę w dobrym kierunku.Pracuję 7 dni w tygodniu, by zarobić na studia (idę na renomowaną, płatną uczelnię). Zaczęłam czytać książki, dokształcać swoją wiedzę ogólną. Oglądam seriale, które dają mi radość. Dbam o siebie, chudnę. Ale nie widzę efektów. W głowie wciąż jestem małą dziewczynką.
Wciąż czuję się gorsza od innych. Bo inni mają pomysł na życie. Bo inni się spełniają. Bo inni mają pasje.
Bo wszyscy inni są lepsi niż ja.
A ja...
A ja znalazłam drogę, ale nie wiem, czy jest dobra. Tak się boję, że życie przemknie mi przez palce i nim się obejrzę będę stara, sfrustrowana i zmarnuję sobie życie. Że będę beznadzejna. Tak jak teraz. Nie mam nic, prócz nadziei na lepsze jutro, które wiążę jedynie ze studiami. Ale ta nadzieja tak jakby gaśnie.
Tak się boję...
polihymnia
21 lipca 2017, 22:37zdradzę Ci sekret.... Każdy się boi że zmarnuje sobie życie! wybory zawsze są trudne, jestem od Ciebie rok starsza i też rzuciłam po roku swoje pierwsze studia :) Teraz też nie jestem pewna czy dobrze wybrałam, ale podjęłam decyzję i basta! Ja w chwilach takiego lęku ofiarowuję wszystko Bogu, mówiąc żeby on się tym zajął. Ja dam z siebie 100% a niech On zrobi resztę. I wtedy śpię spokojnie, bo wiem że nie zginę ;)
doskonalosc
24 lipca 2017, 09:20Twój komentarz dodał mi otuchy. Ciągle łapię się na tym, że nie dopuszczam do siebie myśli, że coś może się nie udać i to mnie paraliżuje. A co ma być, to i tak będzie. Chyba! :)
niezapominajkaaa
21 lipca 2017, 19:20Zrobiłaś pierwszy ważny krok postawiłaś na siebie i marzenia.W twoim życiu znajdą się na pewno osoby, które będą cie wspierać i tych sie trzymaj. Nie ma co porównywać się do innych ludzi.Twoja niska samoocena może wpływać na złe postrzeganie rzeczywistości.Zawsze znajdzie się ktoś lepszy ,mądrzejszy od nas ale niekoniecznie zadowolony z życia
doskonalosc
24 lipca 2017, 09:21Dla mnie najważniejsze jest to, żebym mogła dzielić się swoją radością z innymi. Banalne, ale jestem osobą, która ciągle chce zmieniać świat na lepsze. Może to też jest powód moich problemów.
lola7777
20 lipca 2017, 23:15Rob to co kochasz i nie patrz na innych trzeba wierzyc w to co sue robi i robic to jak najlepiej.wierze w pania!!!glowa do gory.
doskonalosc
24 lipca 2017, 09:22bardzo dziękuję! <3
lola7777
20 lipca 2017, 23:15Rob to co kochasz i nie patrz na innych trzeba wierzyc w to co sue robi i robic to jak najlepiej.wierze w pania!!!glowa do gory.
Gosiaaczek1
20 lipca 2017, 22:49A ja Ci powiem idz dalej ta droga ktora wybralas!pokazalas ze byle smiec nie moze Toba pomiatac i jestes duzo warta!sama decyduj o swoim zyciu,wiesz co dla Ciebie najlepsze :) wierze w Ciebie. Rob to co kochasz :)
doskonalosc
24 lipca 2017, 09:23dziękuję! mam nadzieję, że będą efekty ;)
snowflake_88
20 lipca 2017, 21:59Bardzo dobrze zrobiłaś że rzuciłaś tamte studia i poszłaś w kierunku, który Cię interesuje! :) Nie rozumiem zupełnie ludzi którzy podcinają Ci skrzydła w tej kwestii. Przecież dietetyka to właśnie zawód przyszłości. Niestety, ale statystyki są takie że liczba otyłych rośnie w zastraszającym tempie, w tym dzieci, które są pasione od małego syfiastym żarciem, więc to na pewno nie jest grupa ludzi, która potrafi sobie sama ustalić dietę bo pewnie spora część z nich nie wie w ogóle co to normalne odżywianie. Jedna rada ode mnie: nie porównuj się do innych, odganiaj te myśli od siebie, bo to coś bardzo destrukcyjnego dla psychiki, zawsze znajdzie się ktoś lepszy, mądrzejszy itp.
doskonalosc
24 lipca 2017, 09:23właśnie mam tę iskierkę nadziei, że świat zmądrzeje i zda się na wiedzę dietetyków!