dziewczyny... serce bije jak oszalałe, jakby chciało wyskoczyć z piersi, z oczu płynie morze łez, a ja sama wyję jak wilk do księżyca...
zrobiłam to. urwałam tą toksyczną znajomość. W sumie, to nie sama...
Oczekiwałam od niego wsparcia, gdyż jestem na zakręcie życiowym. Chciałam jego, bo mu ufałam, bo kochałam.
On mnie kompletnie olewał, raz na tydzień było dobrze, raz w tygodniu fajnie spędzaliśmy razem czas. Reszta to kłótnie i jego obojętność wobec mnie.
Dzisiaj powiedział mi, że mam wypierdalać z jego życia, bo on ma dość moich problemów. Z gniewem w głosie wykrzyczał, że mnie kocha i mu na mnie zależy, ale nie będzie się przejmował moimi problemami.. Chciałam to naprawiać, ale w pewnym momencie powiedziałam tylko "okej, cześć." i odeszłam... Ucięłam kontakt. Jest mi cholernie źle, bo tuż przed tym jak usunęłam go z fejsa dodał post, jaki to on nie jest szczęśliwy.
A wiecie co jest najlepsze? Pomimo moich wszystkich problemów ja codziennie wspierałam jego. Robiłam wszystko, by było mu dobrze i dbałam o niego. A on potraktował mnie jak szmatę..
To przelało czarę goryczy. Wiem, że taki egoista jak on nigdy nie znajdzie tak troskliwej dziewczyny jak ja. Długo znosiłam to, że mnie poniżał. To, że wybijał się na mojej porażce. To, że wyżywał na mnie swój gniew, gdy miał gorszy dzień.
To ja go motywowałam do nauki, do rozwijania siebie.. Beze mnie tylko chlał... I wiem, że beze mnie wiele nie osiągnie..
Jest mi mimo wszystko przykro. Bo jednak jakby nie było, to on zawsze był pod telefonem. Mogłam się wygadać. Miałam do kogo zadzwonić,nawet żeby pomilczeć.
Boję się, że nie dam sobie rady. Ciężko mi na uczelni. Ciężko mi ze samą sobą.
Ale przetrwam. Choćby kurwa mać, nie wiem co - PRZETRWAM!
Zasługuję na szczęście, zasługuję na kogoś normalnego. I chociaż rany na serduszku będą się wolno goić, pomimo że będę płakać i tęsknić, to wiem, że dobrze zrobiłam, że kolejny raz nie błagałam go o to, żeby został. Że dobrze zrobiłam, że już się przed nim nie poniżam. Bez niego mi będzie lepiej. Tyle razy przez niego płakałam, on nawet się nie przejął. Tyle razy cierpiałam, a on miał to gdzieś. Jestem warta więcej, niż wieczne cierpienie.
Zaraz idę pobiegać żeby wyrzucić z siebie gniew.
Zdam te studia, o które on tak był zazdrosny, że na nie poszłam.
Trudno. Mam nadzieję, że będę jeszcze z kimś innym szczęśliwa. Ale czuję, że to była dobra decyzja.
Trzymajcie za mnie kciuki.
Berchen
6 listopada 2016, 21:52pozdrawiam i jeszcze raz - wszystko bedzie dobrze, trzeba tylko czasu.
blue-boar
3 listopada 2016, 16:42najlepsza decyzja :* trzymam kciuki!!
zlotowlosaaa
2 listopada 2016, 18:31Dobra decyzja :*
Berchen
2 listopada 2016, 18:21Wspolczuje ci takiego przykrego przezycia, ale jestem z ciebie dumna (jestem starsza, wiec jestem dumna jak mama z corki) ze tak postanowilas, wytrwaj prosze a bedzie dobrze. Otworzysz sie a ludzi, studiujesz wiec poznasz ludzi jak zechcesz, bedzie dobrze. Przetrwaj i niech ci nie przejdzie nawet mysl by cos odwracac. Badz dzielna.
doskonalosc
2 listopada 2016, 18:28bardzo dziękuję! takie słowa dają mi wiele wsparcia :)
ckopiec2013
2 listopada 2016, 18:05Masz 21 lat, pognaj go jak najprędzej, przecież to toksyczny związek, nie czekaj, bo on się nie zmieni.
doskonalosc
2 listopada 2016, 18:06już go pognałam, i nie mam zamiaru z nim już nigdy więcej zamieniać chociaż słowa... on nie zasługuje nawet na to, by na niego napluć.