Wszystkich Świętych. Pogoda nieciekawa, chociaż moglo być gorzej.
Znowu zgrzeszyłam w diecie.Mamy taki zwyczaj, że 1 listopada, po odwiedzeniu cmentarza, na którym leży większość zmarłej rodziny, jedziemy do Bielan, gdzie leży babcia i dziadek mojego męża. Przy cmentarzu zawsze jest stragan, na którym sprzedają tzw. Miśki -waflowe ciastko w kształcie misia wypełnione masą z cukru. Ulepek. W paczce jest 5 misiaczków. Kupujemy paczkę na jednego. Jemy do tzw. zmulenia, żeby pamięć o słodkości misiów została do następnego 1 listopada. Czując, że nie powinnam, ale tradycji też musi się stać zadość, zjadłam cztery. Na szczęście po tych czterech poczułam to co powinnam (zarówno zmulenie jak i poczucie winy). A w sobotę ważenie... Oj, co to będzie, co to będzie... Muszę od jutra się poprawić.