40 znajomej udala sie wysmienicie, wyhulalam sie jak ba weselu niemal:) jedzeniowo bylo grzecznie, ze szwedzkiego stolu wybralam pieczobego kurczaka i surowke z kapuchy :) no i bez ciach (dwoch) sie nie obylo, ale pyszne byly i wytanczylam, wiec nie mam wyrzutow. Alkohole calkiem pod moje gusta nie trafily, i pol imprezy siedzialam niemal o suchym pysku, i po kiego grzyba zalatwialismy kierowce. Luby juz mial sie wybierac do solenizantki po wino ktore przynieslismy z prezentem;) ale obylo sie bez tego, bo znalazlo sie jakies prosecco.
Gorzej z impreza dnia nastepnego, ta u nas. To posiadowka byla, biesiada moznaby rzec. Tyle pysznosci! I jadlam na rowni z innymi. Ups. Niedziela tez pod znakiem ciacha i bombonierki z Lindta ( ostatnia Bozonarodzeniowa sie uchowala. Ale to juz zachcianki @. Jeszcze tyle przytomnosci umyslu mialam, ze machnelam godzinke na orbim z obciazeniem i pocwiczylam dywanowki.
W poniedzialek zdychalam na kanapie @, jedyne do czego sie zmysilam to zdematerializowanie sterty prasiwania. Tak sie zastanawialam, czy to byl pierwszy raz w tym roku? Bo sterta duuza.
Poza tym dietowo wszystko pieknie, oprucz ciacha u kolezanki. No ja odmowic ciacha nie umiem/nie chce. Wieczorkiem oczywiscie spalac zaczelam, orbi smigal jak cza, do momentu az nie wytrzymal biedaczek i sie rozpękł :((( noga mu sie urwala :(( luby ma to zespawac, mam nadzieje, ze w bajblizszych dniach mu sie uda. Bo niby mozliwosci rychu jest wiele, ale orbitrek przed tv to super sprawa! Zwlaszcza, kiedy czasu na wszystko nie starcza.
Ba sat1 sledze kolejna serie the buggest looser. Motywuje mnie to bardzo. Ten program byl dla mnie pierwszym i najmocniejszym
mpulsem do odchudzania kilka lat temu.
Czymajcie sie dzielnie dziopki a ja lece do robotki;)
WielkaPanda
14 lutego 2014, 20:55Hahahaha, a ja przeczytałam "surówkę z ropuchy":)))
zdrowa.dieta
13 lutego 2014, 18:02a gdzie kupiłaś i ile kosztuje Eveline 8w1? chciałabym mieć dłuugie paznokcie:) chyba jutro idę do Rossmann.
Skania79
13 lutego 2014, 12:59Impreza....wieki nie byłam.... Zdziczeję do reszty... psia krew!
virginia87
13 lutego 2014, 09:49No to pięknie załatwiłas orbiego. Złamałas mu nogę :-P miło tak poimprezowac w weekend i oderwać sie od rzeczywistości dnia codziennego:-) i dobrze że juz po tym pierwszym dniu @ to chęć na słodkości minie:-P
kalliope
13 lutego 2014, 09:08no właśnie te ciacha! to jest po prostu gorsze od czego innego! dla mnie też, w weekend wpieprzyłam pół wafla domowej roboty.. no nic tylko siąść i płakać! Pociesza mnie jednak fakt, że był pyszny :D No i widzisz kochana? Tak intensywnie ćwiczyłaś, ze zajechałaś orbiego :D hahahha oby szybko wrócił do formy ;)