...i nie mówię tu o klasycznym "zaczynam od poniedziałku" tylko o każdym poniedziałku.
W weekend pokusy kuszą jakoś bardziej. Rutyna pomaga utrzymać się w ryzach. Zdecydowałam więc nie ważyć się w poniedziałek i każdemu polecam.
Lepiej rozpocząć tydzień z entuzjazmem niż samokrytyką: "szlag by trafił niedzielny obiadek"
A i w piątek, po całotygodniowym pilnowaniu się, waga pokaże ciut mniej pozostawiając człowieka z refleksją: "nooo, trochę zeszło, szkoda to spaprać zasiadając przed TV z czymś niemoralnie smacznym"