Decyzja? nie podjęta. To jest naprawdę bardzo ciężki kamień dla mnie. Wiem, tyle że to w czym teraz tkwię jest złe. Że muszę to zmienić.
A czy zostanę w jednym czy w drugim - nie wiem. To jest najcięższe. Bo zawsze będę "żałowała" tego drugiego. Najlepiej by było znaleźć wyśrodkowanie. Tylko nie wiem jeszcze jakie. Nie mam pomysłu jak połączyć te dwa zawody. Bo w to że się da - ja nadal wierzę!
Toczy się we mnie straszny spór wewnętrzny. Wiem, że muszę iść do pracy. Do normalnej pracy a nie kolejnej zapchaj dziury. Pracy na "stałe" a nie na chwilę. To jest fakt pewny. Dłużej na aktualnych zapchaj dziurach za marne grosze nie zamierzam jechać.
Dziewczyny z każdym dniem odnajduję w sobie swoje "problemy", widzę brak swojej pewności siebie, odwagi, wiary w siebie. Ale zyskuje też cenne cechy - poczucie własnej godności i wartości swojej osoby, to chyba w ramach rekompensaty, żeby nie zwariować! :)
Zastanawiam się jak mam podbudować swoją pewność siebie. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to może wszystko przez jeden problem, z którym nie daje sobie rady od lat - otyłość. Generalnie wygląd. Może to to. Im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej dochodzę do wniosku, że tak. Że z roku na rok coraz bardziej się zamykam w sobie i tracę pewność siebie własnie z tego powodu. Przecież kiedyś taka nie byłam. A im więcej podejmuje prób odchudzenia się, tym więcej mam porażek a one kończą się spadkiem wiary w siebie. Bo tu też się przecież boje.. tak mam, że jak zacznę ćwiczyć to podkręcam metabolizm na maksa.. miesiąc i ok 8-10 kg mi samo spada, bez żadnej drakońskiej diety tylko z wykorzystaniem zwykłego zdrowego odzywania plus ćwiczenia. I tu pojawia się zawsze "zachwyt" i przerwanie diety.. bo w głowie zaraz "a co będzie jak schudne te 30 kg?" "przecież to za dużo i za szybko" "jak zareaguje skóra?" "jak cera?" "przecież samo schudnięcie nie rozwiąże problemów z całym światem.." i znajduje się czekoladka, jednak druga, wejscie na wage "bez zmian, lub minimalnie w góre" no to wyjście na coś nie zdrowego, raz drugi, w końcu odpuszczam ćwiczenia raz, drugi.. w ogole. I waga stop, pojawia się poczucie winy...bo tym razem przecież miało się udać!
Zapominam o diecie. odchudzaniu. do następnego razu.. który kończy się tak samo!
Rany, jeszcze trochę i się sama zdiagnozuje... I teraz mam ochotę podjąć kolejną walkę ze sobą, swoim ciałem i umysłem! Tylko czy warto? Czy dam tym razem rade?
Ps. ksara572 - wielkie dzięki za piosenkę! to mój song dnia! Rewelacyjna!
ksara572
6 stycznia 2014, 20:08Dasz radę :) Spokojnie
vitafit1985
6 stycznia 2014, 11:231 raz robię z pełną wczutą. Patrzę i staram się realizować, myśleć o tym w głowie.
motiviann
6 stycznia 2014, 10:10Kochana, w Twoim poscie jest duzo niezadowolenia z zycia/sytuacji w ktorej sie teraz znajdujesz. Sama mówisz, ze tak jak jest teraz - jest źle. Życie jest za krótkie, by cały czas czekac na gwiazdke z nieba i poprawe sytuacji bez własnej ingerencji. Wyraźnie czuć, że to nie jest to czego chcesz od życia. Z drugiej strony czuć też dużo niezadowolenia i narzekania.....bo tak ! Bo własnie taki foch i nie wiesz co dalej robić. Za pewne porównujesz się z innymi i to jeszcze bardziej sprawia, ze pograzasz się z codziennosci...a przecież inni mają to i tamo... (pewnie co jakiś czas odzywa się Tobie w głowie). Usiądz Kochana na spokojnie z kartka papieru i wypisz sobie scenariusz, co by było gdybyś teraz obrala drugą scieżkę. Poxniej zastanow się czy tego chcesz lub czy chcesz zyc nadal tym sposobem co teraz. Nie ważne co wybierzesz, zacznij cieszyc się tym nowym lub aktualnym życiem. Nie ma patrzenia w tył , nie ma żalowania - tak własnie trwonisz minuty na użalanie sie. A życie jest takie piekne , tak dużo jeszcze może CIe spotkać. Musisz sobie tylko na to pozwolić !