Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
9, 10 luty - bilans


Bilans

ZjedzoneBiałkoTłuszczWęgle%SpaloneRóżnicaKroki
1.021025 kcal56 g41 g115 g01957 kcal932 kcal
10 644
2.021437 kcal66 g57 g 90 g01913 kcal476 kcal10 863
3.021354 kcal42 g24 g169 g+1879 kcal525 kcal10 042
4.021417 kcal 33 g44 g147 g+1944 kcal527 kcal10 690
5.021101 kcal43 g17 g119 g01867 kcal766 kcal10 479
6.021545 kcal79 g49 g56 g+1990 kcal445 kcal10 199
7.021571 kcal37 g54 g169 g+2035 kcal464 kcal12 408
8.021361 kcal54 g63 g101 g-1995 kcal634 kcal10 366
9.021721 kcal46 g46 g117 g-1884 kcal163 kcal10 450
10.021980 kcal58 g83 g147 g-2036 kcal56 kcal10 667

Ostatnie 2 dni po prostu tragedia. Zdychałam. Najgorsze za mną. Mam nadzieję. Ale było fatalnie. Wszystko mnie bolało, gardło, główa, włosy, ręce, nogi, krzyże. Gorączki jako takiej nie miałam. Max dobiłam do 38, więc oki. Do łóżka to się jeszcze nie kwalifikowało. Do ćwiczeń też nie, więc żadnych dywanówek, żadnych kettli, jedynie moje 10k kroków. Przyznaję, że zastanawiałam się na początku stycznia, gdy postanowiłam sobie 10k kroków codziennie - nie ważne co! 10k musi być -  co zrobię w takiej sytuacji, gdy się rozchoruję. Wtedy sobie założyłam, że jeśli nie będę umierać, to dam radę. Nie umierałam, więc dałam radę. Choć łatwo nie było. Może ktoś pomyśli: "głupia, zamiast wyleżeć, to łazi", no cóż, może głupia, ale uparta. Rodzice zawsze powtarzali, że jestem uparta jak osioł :D I dobrze mi z tym. Przynajmniej dostaję to, czego chcę. 

Dietowo 2 ostatnie dni fatalnie. Przyznaję: poszłam na łatwiznę: gotowce. Pierogi, czekolada, ciasto, popcorn,. Nie miałam weny pichcić. Po prostu. 

Dziękuję wszystkim za życzenia powrotu do zdrowia. Dziś jest już lepiej. Ciągle mnie cośtam łamie i strzyka (może to nie choroba, tylko wiek? :PP), ale jest dużo lepiej. Zresztą, nie ma wyjścia, musi być lepiej, dziś moja suka wraca do domu po operacji. Będę miała ręce pełne roboty. 2 psy zdrowe, z którymi trzeba regularnie wychodzić, które trzeba wybiegać + jeden pociachany (łapa). Do tego 2 koty. Luby poza domem prawie non stop ostatnio. Na mnie więc spadnie ogarnianie spacerów, pilnowanie suki, żeby się nie lizała, nie chodziła, pilnowanie zdrowych psów, żeby nie męczyły sucki. To będzie wyzwanie. Sprostam mu. Jakoś :D Jak widać, nie mam czasu na chorobę. Zresztą - pochorowałam sobie już wystarczająco. Czas wrócić do normy. 

Autosugestio, działaj!! Jestem zdrowa! Koniec, kropka. 

  • ellysa

    ellysa

    11 lutego 2016, 13:15

    O to tak jak ja uparciuch ze mnie,ze szkoda gadac!!ale autosugestia,dobry wybor,czasem tez tak robie:)))

  • ellephame

    ellephame

    11 lutego 2016, 13:10

    Najgorsze już za Tobą teraz będzie z górki Pozdrawiam

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.