Za mną już z miesiąc bez słodkich napoi, oraz kilka dni ze znacznie ograniczoną ilością słodyczy. O ile z napojami nie miałem większego problemu, o tyle jeśli w domu pojawia się coś słodkiego, to nie potrafię sobie odmówić. Nie wiem czy też tak ktoś z Was miał, ale po odstawieniu, słodkie napoje typu "cola" zwyczajnie mnie mdlą, są zbyt słodkie.
Trochę obawiam się okresu świątecznego, ponieważ są tutaj różne "miny", m.in."karpatka", jedna z bomb kalorycznych, którymi zwykłem się obżerać w takich okolicznościach. W tym roku będzie inaczej. Walczę ze sobą, żeby w ogóle nie zjeść, ale nadal uznam to za sukces, jeśli zjem dwie-trzy kostki i na tym się skończy. Do tego muszę selektywnie wybierać lżejsze posiłki spośród standardowych, wielkanocnych.
Po wielkanocy chciałbym przejść na katering dietetyczny, z drugiej strony wyłożenie 1500zł na jedzenie miesięcznie trochę mnie przed tym stopuje, bo to nie rozwiąże mojego problemu - uzależnię się jedynie od kateringu, bo kiedy go odstawię to nie będę potrafił sobie bez niego poradzić i wrócę do punktu wyjścia. Muszę nauczyć się zdrowo jeść bazując na łatwo dostępnych produktach. Wtedy podejrzewam, że i za 1000zł miesięcznie dam radę taką dietę utrzymać, a i będzie dopasowana do moich upodobań kulinarnych (czyli pikantnie, bardzo).
ognik1958
31 marca 2018, 14:04albo rybka albo akwarim o słodkosciach zapomnij chyba ze dajesz wycisk na cwiczeniach bo bez nich kicha nie schudniesz nawet bez cuksów -miłego tomek