Ostatni raz u dietetyczki byłam 20.08. Zadaną dietę odprawiłam... Dobra, dobra nie w tę stronę 🤪😀
W między czasie kobiecisko wreszcie wybyło na upragniony urlop, potem ja miałam wyjazdy i tak z regularnych wizyt co tydzień zrobiła się trzytygodniowa przerwa. Ale jestem zadowolona. Mimo wszystko odnotowałam spadek na wadze (zawsze chodzę do niej popołudniu więc wiadomo, że ta waga jest wyższa niż to co ja się ważę z rana), ubyło mnie parę centymetrów tu i ówdzie. Pewnie spadek byłby większy gdyby nie to, że @ rozgościła się na dobre i po moich pięknie opuchniętych kostkach widzę, że woda w organizmie się zatrzymała. Choć według mojej pani dietetyk po analizie składu ciała woda jest na idealnym poziomie za to zwiększył się nieznacznie poziom tłuszczu - dziwne 🤔
Samopoczucie dzisiaj lepsze jak wczoraj, choć nadal po kościach czuje skutki drugiej dawki. Mam nadzieje, że jutro będzie już po wszystkim bo chętnie poszłabym na dłuższy spacer z psiakiem. Tym bardziej, że za oknem piękna pogoda. Choć i na swój sposób korzystam z darmowego źródła witaminki D siedząc na balkonie i czytając książkę, do której zbierałam się już od przeszło pół roku. 🤓
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: Owsianka (pół szklanki przed gotowaniem) na mleku 1,5% + żurawina
II śniadanie: Jogurt naturalny (150ml) + błonnik (30g) + jabłko + kiwi
Obiad: Leczo z cukinią, pieczarkami i kiełbasą drobiową + 2 kromki chleba z ziarnami
Podwieczorek: Koktajl pietruszkowy z kiwi
Kolacja: Jajecznica z suszonymi pomidorami i szczypiorkiem + 1 kromka chleba z ziarnami
Woda: 2,5 litra
Kroki: 6.285
salomedoherty
9 września 2021, 22:59Gratuluję spadku! :) Menu wygląda fajnie chociaż ja jestem wege od ponad 10 lat, więc jem nieco inaczej.
Dakusia
9 września 2021, 23:18Dzięki ^^ Powiem szczerze, że ja - mięsożerca - powoli odchodzę od mięsa. Dawniej codziennie do obiadu musiało być mięso (do tego szanowny małż również wyznawał te zasadę), nie wyobrażałam sobie grilla bez kiełbasy czy jakiegoś mięsa na ruszcie. Obecnie jest go coraz mniej na moim talerzu (jeśli już to drobiowe, głównie z indyka), są dni gdzie nie ma go praktycznie wcale bo nie mam na nie ochoty, z resztą wtedy czuję się lżejsza. Także kto wie, może za jakiś czas całkowicie zniknie z mojego jadłospisu =)