- Po pierwsze opanowałam apetyt. I to jest największy sukces całej akcji! Ostatnio mocno się rozpuściłam? Odeszłam nieco od zdrowej diety i niestety coraz mniej smakowały mi proste potrawy. Musiałam wciąż kombinować, by zaspokoić nienażartego potwora. A teraz znów smakuje mi to co proste i naturalne. Jabłko stało się najsmaczniejszą przekąską, zielony koktajl ? najlepszym śniadanie, a obiad z pełnoziarnistej kaszy, warzyw i fasoli najbardziej pożywnym posiłkiem.
- Ochota na słodkie również się zmniejszyła. Oczywiście w głowie mam zakodowane, że słodkie jest dobre i z tego się już nie wyleczę, ale uczę się nad tym panować. Właśnie czeka na mnie razowa kasza manna z jagodami i łyżeczką syropu klonowego. Słodkie, ale niekoniecznie niezdrowe. Idealna popołudniowa przekąska.
- Zgodnie z teorią dr Judith Beck wzmocniłam mój mięsień oporu. Tydzień szybko minął, a ja znów czuję, że umiem powiedzieć NIE słodkim i niezdrowym przekąskom. Może jednak ta moja silna wola nie jest aż tak słaba? Trzeba tylko potrenować ;)
- Waga też zadowolona ? pokazała spadek o 2 kg.
Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że to była dobra decyzja. :)
Co prawda znów nieco odbiegłam od paska, ale zostawiam bez zmian. Gonienie go, to też pewien rodzaj motywacji... :)
Teraz więcej ćwiczę i mam nadzieję, że za jakiś czas zobaczę efekty. Nawet dokonałam pierwszego w życiu pomiaru obwodów. Zapisałam i za miesiąc porównam.
Dzisiejsze menu:
- 2 plastry melona
- kawa z mlekiem sojowym (pierwsza od ponad tygodnia...)
- surówka warzywna z prażonym sezamem
- kasza może jaglana?) na mleku sojowym z orzechami i rodzynkami
- jabłko
- pieczone pierożki drożdżowe z nadzieniem (nadzienie to pozostałość wczorajszego obiadu - ryż w pomidorach, z papryką, pieczarkami doprawiony a`la chilli con carne)
Pozdrawiam!
prostota
4 grudnia 2012, 20:19Skoro jesteś ciekawa, jak smakuje, to nie pozostaje nic innego, jak tylko ugotować ;) Moja zupka składa się z selera, trzech pietruszek, trzech ziemniaków i dwóch małych jabłek. Wszystko ugotowane i zblendowane, najlepsze bez żadnych przypraw :) A co u Ciebie? Jak "wychodzenie" z Dąbrowskiej?
prostota
29 listopada 2012, 22:18Wielkie dzięki za podzielenie się swoimi odczuciami - to naprawdę bardzo motywujące! Cieszę się, że tak dużo Ci się udało osiągnąć - oby na długo :) Menu pyszne, oczywiście. Trzymaj się!
marii1955
29 listopada 2012, 19:09Ale super - najważniejsze , że czujesz satysfakcję i masz chęć do dalszej pracy nad sobą . W jeden tydzień 2 kg - no, no . Ćwicz Kochana - ćwicz - aby to utrzymać i jeszcze obniżyć . Kibicuję Ci . Pozdrawiam :)))
1sweter
29 listopada 2012, 14:30pierożki powiadasz... muszę zobaczyć czy dzisiaj nie będę wracać z pracy przez Twoją ulicę... ehhehe... :o)
haszka.ostrova
29 listopada 2012, 14:10hehehe, mięsień oporu :) dietkę przetestuję też na sobie, może w przyszłym tygodniu, hmmm.... :> <br> obwody mi się wydają być lepszym wyznacznikiem. Albo metoda jeansowa (jeansy dobre, jeansy ciasne - shit, jeansy luźne - jeeee bejbe!). Och, jak mi się marzy zmieścić się na wigilię w moją starą wypasioną spódnicę... Idę ćwiczyć więc! :)
mimi69
29 listopada 2012, 11:06pewnie, że osiągniesz sukces, z takim nastawieniem !!! powodzenia życzę, dzisiaj też miałam wpis na temat tego mięśnia tylko nazwałam go mięsień silnej woli dla lepszego zobrazowania, pozdrawiam :)))