Tak byłam zajęta pracą i przywracaniem sobie okresu (polecam herbatkę z czarnej malwy...), że zapomniałam uzupełniać pamiętniczek. A to też jest ważne, bo jak się dojdzie do wymarzonego rozmiaru, to fajnie będzie popatrzeć sobie na zapiski ze zmagań. Teraz mam krótki urlopik, więc piszę.
Wnioski, jakie mam na ten moment - nie mogę, przynajmniej na teraz, ćwiczyć więcej niż 7 razy w tygodniu ani gwałtownie zwiększać obciążeń, bo inaczej buntuje mi się ciało. Jak mięśnie były z moim nad-wysiłkiem ok, to wysiadła kobiecość. Zatem, 7 razy max i a jeśli zmiana na więcej to stopniowa, a nie - mam urlop więc ćwiczę 3 razy tyle, ile zwykle. ;)
Forma - ulepsza się, cm spadają, ale wolniej, skończę @ to wracam na basen i może się jeszcze usprawni, bo basen super na mnie działa.
Teraz jest czas na dalsze zmiany - po 1, gruntowne sprzątanie, po 2 powrót do gotowania od poniedziałku, po 3 - "remont" wizerunku. O tym 3 będzie później (może dziś mi się uda ;)).
Dajcie znać, co u Was. :)
angelisia69
16 października 2015, 14:41no niestety tak to jest,albo byc kobieta w 100% albo kulturystka/fitnesska.ciezko pogodzic 2 rzeczy