Bardzo dziękuję za rady pod ostatnim wpisem 🤗 Macie rację, niepotrzebnie się przejmuje. Powinnam myśleć o sobie. W piątek jadę na wizytę. Będę ją chyba błagała na kolanach, żeby wszystko przyspieszyła😄 Marzę o ćwiczeniach, o wychodzeniu bez stresu, o normalnym siedzeniu. Mam 31 lat a dolegliwości mojej babci...
W poniedziałek stanęłam na wadze i znowu przytyłam. Wiedziałam, że tak będzie. Moja głupota nie zna granic... Teraz było 82.4. Pilnuje się i oby nie przyszło mi nic głupiego do głowy.
Telefon już mi liczy kroki. Przedwczoraj było ponad 15 tysięcy, wczoraj 11.
Wydaje mi się, że moim głównym problemem jest to, że chce być idealną we wszystkim. Mieć super porządek w domu, być idealną mama, żona... A jak mi nie wychodzi, bo nie mam siły na coś albo chęci to od razu się denerwuje. Narzucam sobie pielęgnację na którą nie mam czasu. Czytanie książek na które nie zawsze mam czas. Porządki na które też nie ma czasu. A jeszcze chce się brać za pomoc mężowi w remoncie. Chce robić sama meble do przedpokoju i sypialni i różne jakieś dziwne wizję. A potem przychodzi złość i rozczarowanie. Nic mi się nie stanie jak nie nałożę rano czy wieczorem kremu, jak nie zrobię paznokci czy makijażu. Jak tak dalej będę się stresować to żaden makijaż mi nie pomoże.
dorotka27k
30 marca 2022, 14:42czyli wszystko w teorii wiesz nic tylko to zastosować w praktyce;))) powodzenia trzymam kciuki - ja czasami mam podobnie ale już jakiś czas temu zrozumiałam że nie dam rady wszystkiemu i trochę odpuściłam. Więc nie mam wszystkiego tak jak bym chciała żeby było- ale jestem szczęśliwsza.....
CzarnaNatka
2 kwietnia 2022, 11:37Praktyka to najtrudniejsza część. Ale staram się codziennie. Muszę zacząć myśleć pozytywnie, bo chyba nic mi się nie uda jak nie przestawie myślenia. Życzę Ci szczęścia 🤗
dorotka27k
4 kwietnia 2022, 10:58dziękuję;)Ja tobie też;)))
Joanna19651965
30 marca 2022, 01:36Nie łap 10 srok za ogon. Zdecyduj się na jedną, dwie rzeczy na które realnie znajdziesz czas. Próby ogarnięcia wszystkiego na raz tylko pogłębiają frustrację. To nie jest takie proste, bo wmawia się kobietom, że mają być perfekcyjne pod każdym względem, ale to nierealne. Chyba, że ma się duuużo pieniędzy, służbę, niańkę do dzieci, itp. Wyluzuj, z czasem jak dzieci będą większe, będzie łatwiej. Będą mniej absorbujące, pomogą i wtedy da się więcej ogarnąć.
CzarnaNatka
2 kwietnia 2022, 11:57Teraz najważniejsze dla mnie uspokoić myśli i wyznaczyć sobie cele w odchudzaniu i pielęgnacji. Za dużo sobie założyłam i nie mogę tego zrealizować. Jestem ciągle zła. Babcia i mama ciągle porównywały mnie do kogoś. Ta ma ładniejsze włosy, tamta się lepiej uczy, tamta więcej pomaga,itd. najpierw starałam się, a potem zaczęłam się buntować i olewać te gadanie. Ale gdzies tam w środku bolało mnie to. Teraz jako dorosła kobieta te porównania robię sama sobie. Ale tylko jak mam źle dni. A ostatnio było ich o wiele za dużo. No właśnie nie mam nikogo do pomocy. Mama ciągle coś obiecywała, że pomoże. Teraz już te jej obietnice jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam. Trzeba liczyć tylko na siebie.
Joanna19651965
3 kwietnia 2022, 03:08Znam to aż za dobrze! Od małego byłam porównywana do dzieci koleżanek i zawsze byłam tą niegrzeczną, źle się uczącą, pyskującą i w ogóle "be". Jak dorosłam to krytyka nie ustała - źle wychowujesz dziecko, nie tak prowadzisz dom, nie tak się ubierasz, itp., itd. Nie wiem jakim cudem, ale dość szybko wyrobiłam sobie pancerz ochronny w postaci oślego uporu i robienia po swojemu. A co do pomocy ze strony mamy (i teściowej), to uważam, że szczytem wszystkiego była ich "pomoc" jak się syn urodził. Póki dziecka nie było, to tylko dopytywanie kiedy będzie i deklaracje, jak to pomogą. Jak przyszło co do czego, to teściowa wyjechała na wakacje i wróciła po 2,5 miesiąca, a matka w poniedziałek poszła do pracy (ze szpitala wyszłam po cesarce w piątek), a jak przyszedł dzień od którego wzięła urlop (syn urodził się przed terminem), to pojechała na miesiąc do Londynu do znajomej. Pomoc ze strony obu był bliski zeru, chociaż z ich opowieści wynikało, że to one zajmowały się dzieckiem 24h na dobę 7 dni w tygodniu. Jak syn miał 4 miesiące, to oboje z mężem zdawaliśmy egzaminy doktorskie (jednego dnia) z dzieciakiem pod pachą, jak 5 miesięcy broniliśmy doktoratów (jednego dnia), a jak 6 miesięcy przeprowadzaliśmy się - pakowaliśmy się z dzieckiem pod pachą. Obie mieszkają/mieszkały w bliskiej odległości - jedna 15 minut na piechotę, druga ok. 20 km. Na wakacje z babciami pojechał po razie z każdą na jakieś 3-4 dni. W "nagrodę" miały to, ze syn miał/ma je w nosie. Owszem, zawsze był wobec nich grzeczny, zrobił, załatwił jak coś było trzeba, ale to wszystko. Zawsze wolał być z nami niż z dziadkami i uważał, że ze starymi jest fajnie. Nie ma sentymentalnych wspomnień związanych z nimi.
CzarnaNatka
5 kwietnia 2022, 10:15Jak te porównania potrafią zniszczyć psychikę! I to nawet po wielu latach... Ja to zawsze według jednej babci byłam ta najgorsza a do ludzi mówiła, że najlepszą. Druga babcia nigdy nikogo nie oceniała i nie robiła porównań. Krytyka jest ciągle, raz mniejsza, raz większa. Często zazdrość. Bo zrobimy remont i już widać , że zazdroszczą albo coś kupimy. Zamiast się cieszyć, że sobie radzimy to krytykują. Ostatnio już mam dość tej krytyki i bronie się. Oczywiście jak coś odpryskuje to wielka obraza. Nam też wiele obiecywali. Pomogą przy dzieciach, przy remoncie, przy tym, przy tamtym. A jak co do czego przyszło to nikogo nie było. Męża rodzice to porażka. Nie utrzymujemy kontaktu z całą jego rodziną. Moi rodzice czasami biorą córki na weekend. Raz na dwa/trzy miesiące. Tata nigdy do mnie nie dzwoni. W wakacje tylko sobie wymyśla, że weźmie córki gdzieś na wycieczkę, ale my się nie zgadzamy, bo on to robi tylko dlatego, że jakiś znajomy zabrał swoje wnuki to on też musi. Tylko, że tamten taty kolega jeździ co weekend do wnuków. A mój tata ostatnio był u nas dwa miesiące temu, bo miałam urodziny. Na pokaz mu dzieci nie dam.