Cześć kochane, wiem że parę dni mnie nie było, ale trwam sobie dalej w swoich postanowieniach.
Tak jak pisałam we wpisie wcześniejszym - waga schowana głęboko i nie ciągnie mnie nawet żeby sprawdzić czy zastój ruszył czy też nie.
Wychodze z założenia że jak człowiek ćwiczy i ogranicza cukry (eliminacja słodyczy całkowita) i niezdrowe przetworzone i tłuste jedzenie to muszą być tego efekty ! Prędzej czy później :) Nigdzie mi się nie śpieszy chociaż wiadomo chciałoby się już teraz zaraz wyglądać super. Ale wiem że skoro moje odżywianie i aktywność była taka jaka była, to z dnia na dzień tego nie zmienię. Tata widzi mnie średnio raz na tydzień czasem raz na dwa, i mówi mi ciągle że schudłam i że on to zauważa, babcia to samo. Więc chyba coś się dzieję :)
Nie powiem, bo w głowie ciągle siedzą mi cyferki .. ile kg do wakacji chce zrzucić itp itd.. a tak naprawdę nie zamierzam chudnąć do wakacji a potem już nie.. Natomiast wyjazd na wakacje i zakup sukienki na wesele są dodatkową motywacją :)
Zrobię wszystko co w mojej mocy by wyjść na plażę w ciele w którym czuje się dobrze, i żeby wstydu mężowi na ślubie znajomych nie przynieść ..
Zżyłam się z tym odchudzaniem że na szczęście przeszło mi już myślenie o kaloriach, kilogramach i centymetrach.. to po prostu moje nowe "normalne" życie :)
Nie mogę się już doczekać
100 dni do wylotu :))
Trzymajcie się !!! :*
baklazanowa55
3 maja 2016, 11:43Zazdroszczę wyjazdu, naprawdę :) Trudno jest wygasić ten głosik w głowie który ciągle liczy nam ile kilo zostało a ile ubyło (oczywiści nam się wydaje, że nam w ogóle nie ubyło i robi się mało ciekawie) ale ważne, że z tym walczysz. Można sobie zepsuć całą przyjemność z odchudzania w ten sposób :)