...dziś biegałam po wiosennym parku, może przedwiosennym, plus 2. Obserwowałam szarą wiewiórkę, która była w niebieskawej poświacie. Nie, to nie zwidy poranne, one tak mają:) Z bliska końcówki futerka sa niebieskawe. Takimi widokami i słuchaniem lokalnego radia urozmaicam sobie te moje kółka wokół parku. Gapię się też oczywiście na kwiatki. Wyłażą właśnie szczypiory żonkili, które pewnie zakwitną za jakiś miesiąc.
Chwalę się biegami codziennie, ale nic nie piszę o diecie. A prawda jest taka, że po pierwszym entuzjastycznym podejściu trochę się rozleniwiłam, myśląc, że skoro biegam, to garść orzeszków mi nie zaszkodzi. Ani druga, ani trzecia. I parę innych świństewek:) A jednak szkodzą. Bo mimo, że nie mam wagi, widzę po swoich wypukłościach, z dokładnością do jednego, gdzie te orzeszki i szklaneczki rumu się umiejscawiają. I jak na złość mieszkają niżej, zamiast wyżej ;)
Trzeba więc skuteczniej mówić nie! :)
Milego dnia!
agnes315
6 lutego 2012, 11:13Miłego :) Kocham żonkile..
kamilla1991
6 lutego 2012, 10:34oj podziwiam ja na mrozie nie umiem biegac bo potem choruje niemilosiernie - czekam na Kwiecien co do wiosny u mnie widac tylko Syberie ;d eheh wiec zazdroszcze ogromnie