...styl życia odcisnął piętno na wadze. Oraz na kondycji. To kolejny dowód na to, że nie tyjemy "z powietrza". Śmiać mi się chce, gdy słyszę o "skłonności do tycia". Ta skłonność to dieta i bezruch. Właśnie mi się ta skłonność znów objawiła gdy przerwałam bieganie, codziennie pożerałam góry smakołyków (w tym także na słodko) i popijałam winem lub piwem. Jestem jednak pewna, że ta skłonność zniknie, gdy się trochę opanuję.
Wracam więc do biegów. Dziś udało mi się przebiec sześć okrążeń i przemaszerować dwa. Później zgodnie z zaleceniem doktor Gillian McKeith wypiłam szklankę wody z cytryną. Śniadanie nieco się opóźniło, bo miałam wizytę u kosmetyczki. To jednak nagroda za dobre zachowanie i motywacja do zmian.
Za dwa tygodnie mam ważny wyjazd i oczywiście chcę oszołomić towarzystwo, a szczególnie siebie samą:) Postanowiłam więc zastosować się do rad doktor Gillian i przez te pozostałe dwa tygodnie oczyścić organizm za pomocą warzyw, roślin strączkowych i ryb. Zero cukru i alkoholu. Pieczywo ograniczę do ciemnego w małych ilościach.
Do pracy rowerem, bez względu na pogodę, a w koszyczku na bagażniku porcje jedzenia. Bieganie rano i wieczorem.
To mój ambitny plan, który z pomocą silnej woli mam zamiar wprowadzić w życie. Wakacje się skończyły!
Moja dieta na dziś:
śniadanie: dwie kromki chleba orkiszowego z hummusem i pomidorem
obiad: zapiekanka z bakłażana i pomidorów (bez ukochanej mozarelli)
kolacja: zobaczymy:)
no i oczywiście owoce - teraz jest ich pełno, mniam!
jojogirl
31 lipca 2010, 16:41Cora Marnotrawna, nie wiem co za cudna doktorka, ale czytajac Twoj pamietnik wiem, ze slow na wiatr nie rzucasz, zatem do dziela, bede kibicowac, pozdrawiam!