O mojej wczorajszej diecie nie będę pisać, bo nie wystarczy miejsca. Wygrzebywanie się z dwudniowej migreny wsparłam całą masą smakołyków, więc nie mogę się pochwalić dietetyczną siłą woli. Nie mam jednak żadych wyrzutów sumienia, bo przecież nie skałdałam ślubów ascezy/ubóstwa i głodówki.
Mam nadzieję, że w weekend znów trochę sie rozruszam. Czy ten deszcz wreszcie trochę wyschnie? A nawet jeśli nie wyschnie to i tak ruszę biegiem przed siebie.
nefryt0
7 maja 2010, 13:33Nie zawsze jest tak jak by się chciało! Całe szczęście że migrena ustąpiła!! Na dietę zaesze mozna wrócić, zdrowie ważniejsze pozdrawiam