Drogi Pamiętniczku!
Jestem kobietą aktywną i słowną. Dziś znów dotrzymałam obietnicy i rano biegałam. Właściwie truchtałam i maszerowałam, ale i tak się liczy. Spociłam się i nawdychałam alergenów (na szczęście mam skuteczny inhalator) ;)
Mam znacznie więcej energii, spodnie jakby luźniejsze, plecy prostsze, brzuch wciągnięty, cera żywsza. No i te tajemnicze endorfiny... O to chodziło!
Do pracy przychodzę z zapasem jedzenia, żeby uniknąć pożerania bułek i batonów z pobliskiej cukierni. Dziś sałatka z pozostałych z wczoraj szapargów i pomidorów, duży jogurt, banan i jabłko. Chyba przeżyję?