Ranek, po całkiem spokojnej nocy przy 2 chorych dzieci okazał się.. dołujący. Dzień ważenia i pomiarów.. Schudłam... całe 0,3 kg... przez tydzień, codziennie podejmując duży wysiłek, jedząc mądrze, nie za dużo, nie za mało, nie chodzę głodna, wg mnie jest nieźle. Ale przyznać muszę, że na głodówce chudłam więcej... Nie wiem jak to się działo. Nieustannie spadało ze mnie około 1 kg tygodniowo, regularnie, chyba ze okres się zbliżał, ale zawsze później się wyrównywało..
Przeczytałam mnóstwo porad w internecie - jedz więcej, jedz inaczej, jedz, jedz, jedz i ćwicz, odchudzaj się i jedz... dla mnie to niepojęte. Moze i głupie, ale niepojęte, że mam jeść dawkę kcal którą jadłam i tyłam, i jeszcze chudnąć, kiedy nie mogę schudnąć jedząc mniej niż jadłam, za to na pewno zdrowiej i bardziej zbilansowane.
Nie chce mi się mierzyć cm... Zrobię to później.. czuję że nie bardzo mi się to opłaca, bo zdołuję się mocniej...