Hej, wracam z podkulonym ogonem... niestety... ciągłe przeziębienia, stres w pracy, problemy sprawiły, że zaczęłam się pocieszać jedzeniem... coraz częściej i coraz większymi ilościami aż przestałam to kontrolować całkowicie... od poniedziałku biorę się ZNOWU za siebie! Wiem... prawda jest taka, że powinnam zacząć już teraz, od razu a nie czekać do poniedziałku ale znam siebie i wiem, że jeszcze potrzebuję tego dnia świni aby spokojnie zacząć odbijać się od dna. I tak będzie...
P.S. tak, mam okres...
Bobolina
19 lutego 2017, 21:32no! w koncu jestes! ja tez ostatnio sie bujalam, mialam duzo wymowek ale teraz nie ma to tamto! Kochana, lato juz niedlugo a nie chcemy znowu sobie wyrzucac ze moglysmy zaczac wczesniej.. do dziela!! bede tu wpadac i Cie wspierac!:)
angelisia69
19 lutego 2017, 03:29lepiej przestan!!i pocieszaj sie materialnie,np. na zakupach ale nie wiekszymi rozmiarowkami(do czego dazysz) a fajnymi łaszkami!Kop dla ciebie!
createmyself
19 lutego 2017, 15:53Racja, dziś specjalnie kupiłam spodnie, w które wchodzę ledwo,ledwo dla motywacji :)
szara_myszka
18 lutego 2017, 22:11Tez tak miałam kiedyś. Kiedyś jedzenie było dla mnie bogiem. teraz mi się pozmieniało,zjesz coś przez chwile jest przyjemnie a potem okazuje się ,że to nic nie wniosło do mojego życia i dalej jest tak jak jest.
createmyself
19 lutego 2017, 15:52Zgadzam się w 100%