Jest jakiś? Bo ja już chyba wykorzystałam cały a tu znów pod górkę. Całe dzieciństwo aż do 20 któregoś roku życia nie chorowałam, antybiotyk brałam może raz w podstawówce a od jakichś 3 lat po prostu się kończę. Zaczęło się od angin, ciągłych antybiotyków, w końcu wycięcie migdałków, potem różne bóle niewiadomego pochodzenia, które trwają do dziś (miałam nawet rezonans), tarczyca, w końcu jod i teraz niedoczynność do końca życia i żeby tego było mało użarł mnie jakiś czas temu kleszcz o czym z resztą pisałam... i niestety jak nie trudno się domyślić test na boreliozę wypadł dodatnio... Podłamało mnie to bo na prawdę nie mogę wyjść na prostą ze swoim zdrowiem. Rodzice starają się mnie pocieszać, że przemęczę to leczenie i będzie dobrze, że mieli w otoczeniu ludzi, którzy ogarnęli... ale ja po prostu czasem mam ochotę już rzucić tym wszystkim w cholerę. No i żeby było zabawniej terminy w przychodzi chorób zakaźnych są na wrzesień 2017...
L
Z L. też średnio ale wspiera mnie w tym wszystkim. Wczoraj (odebrałam wyniki) specjalnie spławił kumpla żeby ze mną posiedzieć. L. twierdzi, że nie przeszkadzają mu moje choroby i dolegliwości tylko mój stosunek do niego. Może faktycznie mogłabym dać więcej z siebie ale czasem przez to wszystko dookoła brakuje mi już sił.
No ale trudno, stało się czasu nie cofnę więc mogę się załamać albo iść przed siebie mimo wszystko... i tak właśnie zamierzam.
Inne:
O pracy nie chcę się za bardzo rozpisywać bo laska, o której już wcześniej wspominałam przechodzi już sama siebie. W skrócie. Wczoraj zaczęła się zajmować czymś co w sumie należy do moich obowiązków. Tylko, że postanowiła zrobić to po swojemu, za co oberwało jej się od szefowej, która ze dwa razy podkreśliła, że od takich rzeczy jestem tutaj ja. Potem szefowa przyszła i zaczęła narzekać na nią innej dziewczynie bo już wcześniej podpadła. A dziś jak gdyby nigdy nic ta moje ulubienica przychodzi do pracy i mówi do mnie "ale po co ona się tak na Ciebie darła?" No gdybym nie słyszała tej rozmowy na własne uszy to może bym się przejęła ale, że słyszałam to zaczynam się zastanawiać czy my aby byłyśmy świadkami tej samej sceny? i czy z nią wszystko ok?
BTW napisała do mnie dziewczyna, która zatrudniła się na moim stanowisku z poprzedniej pracy. W sumie czasem się zastanawiałam czy nie jestem zbyt wrażliwa, że może takie jest życie i tamta praca była normalna... ale teraz mam pewność, że nie była. Laska pisała, że się zwalnia, że pierwszy raz trafiła na taką atmosferę, że warunki do d. i w ogóle. Przegadałyśmy chyba ze 3 h na temat pracy... masakra
Vitaliovo:
Nie złamie mnie jakiś głupi kleszcz. Nie odpuszczę sobie tylko dlatego, że mi źle i że znowu mi się coś dzieje. Bo w końcu kiedyś wyjdę na prostą i oby z niezłą figurą. Waga utrzymuje się poniżej paska co mnie mega cieszy (nieustabilizowane TSH na poziomie 7-zaczynałam od 44 więc i tak już jest nieźle...). Staram się jeść bardziej urozmaicone potrawy. Dziś np. zrobiłam makaron sojowy z warzywami i krewetkami (obierałam je chyba z godzinę). Na śniadania też staram się wymyślać alternatywy dla zwykłych bułek. Słodycze w dalszym ciągu raz na kilka dni. Ostatnio zaserwowałam sobie naleśniki z nutellą i bananem w ramach "czegoś słodkiego". Nutelli dałam jednak dość oszczędnie, nie liczę kcal ale jakoś spojrzałam na słoik i mnie lekko przystopowało:P
Także nie poddaję się.
A.
Maya27kc
10 września 2016, 19:55Z tym kleszczem to poszłabym na prywatne badanie :C Nie ma co odkładać tego na później, tym bardziej na przyszły rok. Pracą sie nie przejmuj, ale chłopakiem zajmij :)
createmyself
11 września 2016, 10:13Jeżeli faktycznie nie uda się nic wcześniej załatwić to tak zrobię, wolałabym przejść leczenie na zimę a nie jak znowu będzie wiosna/lato i słońce i zakaz opalania się na antybiotykach :)
Maya27kc
11 września 2016, 10:21No to zdecydowanie! Fakt że wydanie kasy na prywatne leczenie boli, ale... czasem lepiej jest poświęcić tą gotówkę dla zdrowia :)
Bobolina
8 września 2016, 12:30kurcze, ale kaszana z ta bolerioza;/ zawsze sie tego balam ze mnie kleszcz ugryzie.. ale w koncu na to sie nie umiera wiec dasz rade;) co do pracy.. ja pierdziu! ludzie sa masakryczni! mam tez w pracy taka laske, ktora nigdy sie do winy nie przyzna bo to zawsze "nie ona".. dobrze ze sie zwolnilas z tamtej, beznadziejnej pracy ale uwazaj na ludzi w tej, wszedzie sa falszywce..;/