Początek nowego tygodnia... ciężkiego tygodnia. Już dziś dość ciężki dzień za mną... W poniedziałki jest najwięcej towaru w aptece bo trzeba ogarnąć popołudniowe dostawy z piątku, dostawy z soboty i z poniedziałku. Nie do końca się ze wszystkim wyrobiłam, brakowało mi też kilku specyfikacji ale mam cichą nadzieję, że jutro wyjdę ze wszystkim na prostą. Nie lubię mieć tyłów ale cóż życie... darmowych nadgodzin robić nie będę ;).
Ciężki tydzień pod względem pokus... otóż już dzisiaj wpadł kawałek tortu szpinakowego (Leśny mech?) bo koleżanka miała urodziny. W piątek z kolei wybieram się na wesele, więc słodkości i inne cuda też pewnie będą kusić-nie będę się katować i coś podjem ale mam nadzieję, że nie popłynę za bardzo. Od jutra do piątku zarządzam zero słodyczy!
Ciężki fizycznie tydzień-niestety szefowa posiała moje podanie o urlop i wyjechała na wakacje (nie będę się tu rozwodzić bo nie chcę się już denerwować:/) i na piątek nie dostałam urlopu co wiąże się z tym, że będę musiała wstać o 5, lecieć do pracy i po pracy przyjedzie po mnie L. na szybko się przebiorę i polecę na wesele (bo na ślub nie zdążę... L. będzie musiał reprezentował nas oboje).
Vitaliowo:
Menu:
śn. nektaryna
II śn. kawałek tortu
ob. rolada, kluski śląskie, czerwona kapusta
kol. 2 tosty z chleba dyniowego z dodatkami
napoje: kawa, herbata, woda
Jedzenie dzisiaj średnie ale tragedii nie ma. Najważniejsze, że obeszło się bez podjadania. Choć muszę pomyśleć nad czymś co mogłabym sobie chrupać między posiłkami a "nie narobi szkód". Już dawno nie byłam tak zmotywowana do działania. I nawet jak zdarzają mi się wpadki to nie idę za ciosem tylko dalej robię swoje. Nie ważne ile potrwa moja walka, ważne, że w końcu się uda. We wrześniu jeszcze skontroluję swoje TSH i zobaczymy co i jak bo mimo starań strasznie opornie mi to wszystko idzie. Trudno. W końcu i z tym sobie poradzę.
Dziś od Taty L. dostałam centymetr krawiecki, więc w końcu będę mogła zrobić porządne pomiary (ostatnio zrobiłam tylko takie podstawowe) i sprawdzać za jakiś czas jak się sprawy mają.
Dziś planuję jeszcze jakąś lekką aktywność "dywanową". Od jutra już koniec antybiotyku i czas zadbać o odbudowanie odporności i sił witalnych.
To tyle.
A.
Bobolina
22 sierpnia 2016, 22:51spokojnie, praca nie zajac, wyrobisz sie ;) co do zagubionek wniosku.. kpina jedna wielka ale czego sie nie robi zeby wyjsc na swoje, masakra. baw sie dobrze na weselu i sobie nie zaluj! nie codziennie ma sie okazje potanczyc i sprobowac takich pysznosci:) daj znac jak wymiary;*
createmyself
23 sierpnia 2016, 16:13Kpina, kpina ale mam nauczkę, żeby następnym razem dodatkowo zadzwonić do głównego biura i poinformować o planowanym urlopie panią, która ogarnia kadry i księgowość... no cóż z tego co wiem mamy tam nocleg więc w razie kryzysu mogę iść się przespać:) dziękuję powinno być fajnie, buziaki!