Hej,
Moje zrzucanie wagi a właściwie nieudolne próby zaczynają mnie powoli irytować... już kiedyś miałam przygodę z odchudzaniem i pamiętam jak NIEWIELE musiałam robić a kg leciały... a teraz od kilku miesięcy męczę się żeby zrzucić 1-2 kg (nie wspominając o reszcie) Tak, mam nieustabilizowaną tarczycę, jestem po jodzie i walczę z ustawieniem dawki leku na niedoczynność ale waga powinna już ruszyć! Leki biorę codziennie, nie zapomniałam ani jednej tabletki a waga dalej oporna-mimo ograniczeń jakie udało mi się wprowadzić do "diety" oraz dużo większej aktywności fizycznej od ponad miesiąca (zmiana pracy)! Ok. jakiś tam progres jest ale jest on na prawdę minimalny. Teoretycznie osiągnęłam wagę paskową, więc powinnam się cieszyć ale boję się, że waga znów odbije w górę bo już i to przerabiałam (kilkukrotnie).
Jako, że pomarudziłam i wylałam z siebie gorzkie żale czas na trochę bardziej motywujące słowa. Otóż mimo niepowodzeń nie poddaję się i dalej mam zamiar robić swoje. Nie odpuszczę sobie choć czasami mam ochotę "nażreć" się widząc wagę na plusie mimo starań. Chcę osiągnąć swój cel i go utrzymać i czy zajmie mi to 3 miesiące, pół roku czy rok ja i tak to osiągnę!
Postanawiam sobie, że na następne wakacje będę w końcu taka jaka chcę być. Rok czasu to odpowiedni okres, aby to wszystko osiągnąć nawet z chorą tarczycą. A więc:
-osiągnę zamierzoną wagę
-pozbędę się cellulitu
-pozbędę się kompleksów
-zaakceptuję to na co nie mam wpływu
-poprawię swoją sprawność fizyczną i kondycję
-będę pewniejsza siebie
PRYWATA:
W weekend wybraliśmy się z moim L. do Energylandii, więc taki kolejny punkcik z "mojej listy" zaliczony. W sumie na kolana mnie nie powaliło ale cieszę się, że się wybraliśmy bo pewnie dalej by mnie ciągnęło. Atrakcje całkiem ok, niestety do niektórych wielkie kolejki, pół h czekania a sam przejazd króciutki... no ale cóż dobre i to. Teraz kolejne dwa weekendy będę słomianą wdową, w jeden L. jedzie w góry na kawalerski, w drugi jedzie w góry z kumplem zdobywać szczyty:P także będę sobie musiała też odpowiednio zorganizować czas :)
CoSeSchudneToSePrzytyje
10 sierpnia 2016, 21:26Faktycznie to nie jest motywujące, że waga pomimo starań nie spada. Mam tak jak Ty, że jak nie widzę efektów to mam ochotę się nażreć.. nie zawsze udaje się to powstrzymać, zaliczam wpadki jedzeniowe, ale tak jak napisałaś nie możemy się poddawać. Kiedyś się przecież musi udać!
createmyself
11 sierpnia 2016, 17:03Zgadza się, najważniejsze to nie odpuszczać sobie po wpadkach tylko dalej iść do przodu. Małe kroczki ale do celu, mimo niepowodzeń ;)