Hej. Jak ten czas ucieka! Dni lecą jak szalone. Muszę wziąć się za siebie jeszcze mocniej, żebym zdążyła do wesela z moją wymarzoną figurą! Menu:
rano kanapka z chleba graham z serkiem śmietankowym ze szczypiorkiem i rzodkiewką, herbata z cytryną
w południe jabłko
po południu zupa serowa z odrobiną grzanek
pod wieczór kawałek serniczka z lekkim kakao
wieczorem leczo z kanapką z chleba graham
późnym wieczorem pół święconego jajka z odrobiną majonezu
Kochane! Nie mogę się ruszać, tak mnie Mel B potraktowała. Przez święta sobie od niej odpocznę, a we wtorek znowu się z nią zmierzę Strasznie ją polubiłam! Obawiam się tylko ilości jutrzejszego i poniedziałkowego jedzenia... Postaram się nie obżerać, ale wiadomo, święta to święta. O ile sama potrafię się kontrolować, tak dosyć mam nakazów Teściowej i Babci "Jedz, no czemu nie chcesz, święta są, trzeba wszystkiego spróbować, nie smakuje Ci?...". A tłumaczyć się nie mam zamiaru, że się odchudzam. Ale jest też dobra wiadomość, wczoraj przyszła moja waga Dziś rano się zważyłam... 58 kg! Czyli dokładnie tyle, co 5 dni temu u Mamy. Jednak u Teściowej pokazywało 60 kg - więc nie wiem już, która waga mówi prawdę, a która kłamie. Póki co wzięłam za popraną tą wyższą, żeby się później w razie czego nie rozczarować. Zważę się jutro u siebie i u Mamy i jeśli też będzie 58, to taką wagę przyjmę za właściwą Już nie mogę się doczekać edycji paska Wpadnę tu pewnie dopiero we wtorek... Wesołych Świąt!
Grieta
21 kwietnia 2014, 11:26też zawszę wolę przyjąć pesymistyczną werdję żeby się potem ucieszyć zamiast rozczarowac ;d
DamaZAgatu
19 kwietnia 2014, 12:43Na pewno zdążysz. Też bardzo lubię Mel B, jest taka energiczna i to się udziela. Wesołych świąt kochana :*