Przegladajac literature czytalam o mniej lub bardziej ciezkich pierwszych dniach postow, a tu n i c. Nic a nic. Ani fizycznych ani psychicznych dolegliwosci nie ma. Czai sie ten kryzys, czy mnie juz sobie odpuscil? Przyszedlby juz, posilowal sie i odszedl ze spuszczona glowa w kat, a ja wiedzialabym kto tu rzadzi.
Dzis ma byc corocznie wyczekiwana impreza imieninowa trzech solenizantow (dla mnie czterech, bo i Dzien Ojca). Tzn odbyc sie odbedzie jak co roku, tyle zamiast w ogrodzie (bo strasza burzami) to pod dachem pewnie. Strategie trzymania sie z dala od stolu, grilla i napojow wyskokowych w wypadku ogrodu mam juz opanowana, ale w domu... ciezko bedzie, czeka mnie kilka godzin improwizacji. Jesli zaczne tlumaczyc ze poszcze to wywolam gluchy smiech a temat pewnie dolaczy do kilku niesmiertelnych historyjek opowiadanych w momentach przesilenia na tego typu spedach rodzinnych. Z drugiej jednak strony, te historyjki trwaja potem latami (ba, niektore poznaja kolejne pokolenia nawet). A zapisac sie na trwale w historii rodziny w moim wieku - moze to i cos :D
Po imprezie... zmeczona, usmiechnieta i dumna :)
Troche w ogrodzie, troche pod dachem... ale tak jak zawsze w wysmienitej atmosferze. Jedyna osoba ktora z grubsza poinformowalam (oglednie o odchudzaniu sie) byla gospodyni, poniewaz nie chcialam jej robic przykrosci nie jedzac. Pozbieralam troche komplementow, pogadalam, wybawilam z siostrzencami .... i padam :)))))) Zadziwiajacy bylo niemalze relaksujaco na mnie dzialajacy zapach jedzenia. Do tego stopnia ze na jakis czas ulokowalam sie w kuchi pomagajac przy tym i owym. I mimo tego ze byly tam moje ulubione salatki i ciasta (i to takie z tych naj naj...) NIE KUSILY! Rewelacja :)
Wpite:
ok 1,5 litra wody mineralnej
ok 1,5 litra wody cieplej przegotowanej
ok 1 litra ziol
objawy fizyczne:
+ lekko jak na skrzydlach
+ psychicznie - rewelacja
+ zadnego (nawet najmniejszego) dyskomfortu fizycznego (zadnych boli, skurczy, zmeczenia, potrzeby snu w ciagu dnia itp)
- ale juz taki calkiem malutki - sluzowka jamy ustnej
ps. I dalej nie wiem co z tym kryzysem... czai sie jeszcze?
Dzis ma byc corocznie wyczekiwana impreza imieninowa trzech solenizantow (dla mnie czterech, bo i Dzien Ojca). Tzn odbyc sie odbedzie jak co roku, tyle zamiast w ogrodzie (bo strasza burzami) to pod dachem pewnie. Strategie trzymania sie z dala od stolu, grilla i napojow wyskokowych w wypadku ogrodu mam juz opanowana, ale w domu... ciezko bedzie, czeka mnie kilka godzin improwizacji. Jesli zaczne tlumaczyc ze poszcze to wywolam gluchy smiech a temat pewnie dolaczy do kilku niesmiertelnych historyjek opowiadanych w momentach przesilenia na tego typu spedach rodzinnych. Z drugiej jednak strony, te historyjki trwaja potem latami (ba, niektore poznaja kolejne pokolenia nawet). A zapisac sie na trwale w historii rodziny w moim wieku - moze to i cos :D
Po imprezie... zmeczona, usmiechnieta i dumna :)
Troche w ogrodzie, troche pod dachem... ale tak jak zawsze w wysmienitej atmosferze. Jedyna osoba ktora z grubsza poinformowalam (oglednie o odchudzaniu sie) byla gospodyni, poniewaz nie chcialam jej robic przykrosci nie jedzac. Pozbieralam troche komplementow, pogadalam, wybawilam z siostrzencami .... i padam :)))))) Zadziwiajacy bylo niemalze relaksujaco na mnie dzialajacy zapach jedzenia. Do tego stopnia ze na jakis czas ulokowalam sie w kuchi pomagajac przy tym i owym. I mimo tego ze byly tam moje ulubione salatki i ciasta (i to takie z tych naj naj...) NIE KUSILY! Rewelacja :)
Wpite:
ok 1,5 litra wody mineralnej
ok 1,5 litra wody cieplej przegotowanej
ok 1 litra ziol
objawy fizyczne:
+ lekko jak na skrzydlach
+ psychicznie - rewelacja
+ zadnego (nawet najmniejszego) dyskomfortu fizycznego (zadnych boli, skurczy, zmeczenia, potrzeby snu w ciagu dnia itp)
- ale juz taki calkiem malutki - sluzowka jamy ustnej
ps. I dalej nie wiem co z tym kryzysem... czai sie jeszcze?
kwiatuszek170466
23 czerwca 2007, 21:32No gratuluję ci wytrwałości w diecie.Sporo już schudłaś.Miłej niedzieli.PA!
Grapska
23 czerwca 2007, 21:29Pewnie juz zobaczył, że na niego czekasz i sobie odpuścił:) Trzymam kciuki:)
laluna33
23 czerwca 2007, 19:55tylko Cie trzeba podziwiać i brać przykład,ja też dzisiaj byłam na imprezie plenerowejgdzie było mnóstwo domowego jedzenia,ciasta sałatki mięsko a ja nic...oj przepraszam sałatke warzywną sobie zjadłam,choć ciasta kusiły,straszliwie...aale jak nie można to nie można:)))
gosia2007
23 czerwca 2007, 07:48<img src="http://img444.imageshack.us/img444/6886/6789978ai0.png" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/>Shot at 1969-12-31
monpau
23 czerwca 2007, 06:44Udanej imprezy. Tez ostatnio imprezuje , tylko ,ze nie poszcze przy tym.:-) Pozdrawiam .