Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
mega dół
5 listopada 2010
Wszystko mnie dzisiaj wk...wia. Zaczęło się od tego że obudził mnie w nocy kaszel syna i nagle słyszę.. o kochanie Miłek się zmoczył. Mój słubny nie zatracił całkiem instynktu samozachowawczego i udawał że czuwa ale oczywiście nie dopilnował i maluch znowu się odkrył i zmoczył. I od nowa polka galopka. O żesz k.... On sobie jedzie na weekend a ja znowu będę etat pielęgniarki w domu uskuteczniać. Przez to wszystko nie mogę się uczyć. Bo ileż znowu można 35 lat i ciągle te pieprzone kodeksy. Zyć się odechciewa. Aby sobie poprawić nastrój pojechałam do hurtowni i w ramach oszczędności wydałam 400 złotych na różne ekologiczne duperele a jak przyjdzie co do czego to nie będzie co do garnka włożyć. I gdzie tu logika. W ogóle uzmysłowiłam sobie że coś ze mną nie tak nie kręcą mnie ubrania kosmetyki jak ostatnio wrzuciłam w almie krem to mój mąz zrobił takie oczy jakby co najmniej ufo zobaczył. Pora zacząć dbać o sobie bo jak mawiała Elisabeth Arden twarz sie ma tylko jedną a mi się nie chce i wolę wydać na zdrowe jedzenie niż jakies pierduty do upiększania. I tym o to sposobem jestem bogatsza o 50 kg mąki żytniej eko typ 720.