Nie będę pisała, że długo mnie nie było, bo wciąż mnie długo nie ma Za każdym razem jak robię wpis do pamiętnika na Vitalii, to obiecuję sobie, że będę systematycznie robiła nowe wpisy. Niestety ... na planowaniu się kończy
Wczoraj wróciłam z rewelacyjnej wycieczki: był to rejs po Nilu połączony z wycieczką do Kairu. Ach! Dlaczego ten czas tak popier... tzn. pędzi. Dopiero co pakowałam walizy, a już ponownie pracuję na płaskodupie na swojej kanapie Ten wyjazd był dla mnie szczególny: pierwszy raz moje starsze dziecię nie pojechało z nami. Pozostał sam w domu aby cieszyć się wolnością, sprawdzić swoją odpowiedzialność i imprezować dniami i nocami bez nadzoru dorosłych. Nasza podróż rozpoczęła się od przylotu w czwartek do Hurghady, piątek spędziliśmy na leżingu i smażingu, a w sobotę bladym świtem pojechaliśmy autokarem do Luxoru. Tam po zwiedzeniu Doliny Królów zameldowaliśmy się na statku. Po południu obejrzeliśmy miasto jeżdżąc bryczką (to akurat było okropne). Kolejny dzień to zwiedzanie Karnaku (szacun dla technologii sprzed kilku tysięcy lat) i wieczorem wypłynęliśmy do Edfu. Nocny rejs miał zabawny incydent: panowie na statku zapragnęli obejrzeć finał Mundialu więc statek zacumował przy rosnącym na brzegu rzeki drzewie, bo inaczej tv traciła zasięg Podczas meczu siedziałam sobie na tarasie, oglądałam gwiazdy i wsłuchiwałam się w okoliczne odgłosy. W oddali słychać było nawoływania muezina oraz późniejsze modlitwy. Ta sytuacja oraz trwający Ramadan sprawiły, że baaaardzo zainteresowałam się islamem. Trzeba przyznać, że wszystkie opracowania na ten temat przedstawiają niesamowicie mądrą, dobrą, przepełnioną szacunkiem religię. Wiecie coś na ten temat? Ja jestem religijną ignorantką, wiem bardzo mało na te tematy.
W Edfu - Świątynia Horusa znów uświadomiła mi, że my - Słowianie - byliśmy bardzo "do tyłu" za tamtą kulturą. Kiedy nasi przodkowie skupiali się na tym jak upolować żarcie i przetrwać zimę, oni mogli zdobywać wiedzę, poszerzać horyzonty rozwijać myśl techniczną ;)
Potem kontynuacja rejsu. Widoki zapierające dech w piersiach. Ależ ten Nil szeroki!!! Tereny pustynne, gdzie po maleńkim pasie zieleni przy Nilu rozciągał się widok na piachy, góry, pasące się czasami wielbłądy. Chwilami widać było wioski i obowiązkowo kąpiące się w rzece dzieciaki, które na widok statku machały rękami i wołały helloo ;) :D
Następnie dopłynęliśmy do Kom Ombo. Tam podziwialiśmy Świątynię Sobka, zwiedzaliśmy muzeum mumifikacji krokodyli (po co je mumifikować???? ), zachwycaliśmy się okolicznościami przyrody. Cudnie wyglądają palmy na tle zachodzącego słońca. Tego dnia na statku był Galabija Party. Uczestnikom rejsu zaproponowano zabawę w przebraniach arabskich, przy egipskiej muzyce. Fajnie było!
Kolejnego dnia zawitaliśmy w Asuan. Boże co za upał!!! 50 stopni w cieniu, odczuwalna plus 10. Miejscowość leży całkiem blisko granicy z Sudanem, tam naprawdę panują piekielne upały. Tam zwiedzaliśmy Świątynię Izydy na wyspie File (ale historia miłosna!!!. co za widoki!!!). Późnym wieczorem, po 22 godzinie wymeldowaliśmy się ze statku i pojechaliśmy na lotnisko. Tam nocnym samolotem dotarliśmy do Kairu. Oczywiście pierwszym punktem programu były świątynie Koptyjskie, synagoga oraz ... uwaga ... [werble !!!!] MUZEUM NARODOWE :D :D :D Jejku!!! Oczy wyszły mi z orbit na widok skarbów, które tam zobaczyłam. Jak oni WTEDY robili te posągi??? JAK???? Kurczę! Pomijając to, że kształty absolutnie naturalne, że świetnie zachowana barwa, ale oczy, z wyraźnymi źrenicami, jak prawdziwe. Oczywiście największe szaleństwo to sale ze skarbami Tutanhamona. Taki gówniarz, a tyle tego posiadał! Do wyjazdu byłam przekonana, że był to najbardziej znany faraon, okazało się, że wcale nie. On znany jest tylko dlatego, że jego grobowiec nie był okradziony, natomiast jako faraon nie zaistniał (np. w przeciwieństwie do Merenptah, który pogonił z Egiptu Żydów). Tutanhamon posiadł mnóstwo złotych ozdób (pierścionki, bransoletki, naszyjniki - takie jak współczesne); oczywiście swoją złotą maskę, którą można obejrzeć w necie, trony, sarkofagi itp, itd; obłęd!. Niesamowite były alabastrowe pojemniki na perfumy, które po otworzeniu przez archeologów nadal pachniały (mój syn obwąchiwał gablotę ;) ) Uświadomcie mnie jak oni kilka tysięcy lat temu robili taka biżuterię i przede wszystkim jak zrobili tą złotą maskę????? Po muzeum pojechaliśmy do Gizy - wiadomo tym Kair stoi ;) Piramidy oraz sfinks ... tak to rzeczywiście jeden z cudów świata. I znów pytanie: j-a-k ??? Ostatnim punktem programu była wizyta w wytwórni perfum. Tak, oczywiście nakupiłam pachnących olejków ;) ;) ;)
Wieczorem autokarem wracaliśmy do Hurghady. Powrót też zmusił mnie do rozmyślań. Jak to możliwe, że biedny Egipt jest w stanie zrobić przez pustynię prostą, dobrą drogę, dzięki której 460 km trasy pokonuje się bez problemu w 5 godzin wraz z postojem, a u nas czasami przejazd z 200 km zajmuje właśnie tyle. Po 23 jedliśmy już późną kolację. Kolejny dzień poświęciliśmy na leżingo - plażing, a o północy siedzieliśmy już w samolocie do PL.
Naładowałam akumulatory tak bardzo, że wystarczy mi na kolejny rok pracy. Było wspaniale.