Mój M pojechał w nocy na targi do Paryża. Zostalam więc sama z dzieciakami. W sr biorę urlop i lecę już we wt do rodziców. Mam nadzieję że wytrzymają z wnukami te kilka dni.
W śob byliśmy u teściowej. Wygadałam sie z nią za wszystkie czasy. Powiedziałyśmy sobie "dzień dobry' i "do widzenia". Nie ma jak luźna rozmowa z teściową. Nie trawię jej a ona mnie i nie mamy zamiatru tego ukrywać. Po wizycie zapowiedziałam swojemu M. że byłam tam ostatni raz. Następnym razem przyjedzie sam z dzieciakami a ja zostanę u swoich rodziców. Dzieje się.
Spadkobierca kaszle. Dostaje syropy. Pewnie rożloży się do Bożego Ciała. Młoda jeszcze sie trzyma- zobaczymy jak długo.
Dziś rano Spadkobierca zdecydował że do przedszkola pojedzie an rowerku biegowym (ma go od soboty, jeszcze nie ogarnia- nie było okazji ćwiczyć). Oj ja głupia się zgodziłam. Młody przejechał z 300m i stwierdził ze już mu się nie chce. mama musiała dźwigać rowerek i kask do przedzkola, ciągnąc za sobą ciekawskie dziecko. Nie ma jak poranna siłka.
Jedzeniowo MASAKRA. Puchnę w oczach. Może u rodziców sę trochę ogarnę- świeże warzywka i owoce prosto z grządki.
Do jutra Łakomczuszki
niezapominajka33
17 czerwca 2014, 14:31Też mam od środy urlop,planów mnóstwo - oczywiście zero odpoczynku heehe
agnieszka1218
16 czerwca 2014, 15:15jesteś niesamowita !! właśnie jednym tchem przeczytałam Twój pamiętnik głowa do góry twój M. jeszcze najdzie na dobre tory